Tym razem wybrałam się do Mejiro (目白), gdzie znajduje się dość nietypowe muzeum, a mianowicie Muzeum
Filatelistyczne (Kitte-no hakubutsukan 切手の博物館). Jest nieduże, ale
też i znaczki są przecież niewielkie, więc przestrzeni wystawowej nie potrzeba
dużo. Chociaż same zbiory muzeum są imponujące: około 350 tysięcy rodzajów
znaczków z całego świata, 13 tysięcy książek i katalogów filatelistycznych,
około 2 tysięcy tytułów czasopism i katalogów aukcyjnych.
Budynek muzeum |
Gablota informacyjna |
Skrzynka pocztowa przed wejściem |
Historia
muzeum rozpoczęła się nie tak dawno, bo w 1988 roku, kiedy Mizuhara Meisō (1924-1993, 水原明窓), światowej sławy filatelista i twórca Japońskiego Towarzystwa
Filatelistycznego, założył fundację, która miała na celu gromadzenie i
przechowywanie materiałów filatelistycznych, udostępnianie zbiorów oraz
upowszechnianie wiedzy filatelistycznej. Na początek Mizuhara przekazał
fundacji własną kolekcję znaczków. Obecnie muzeum organizuje różnorodne wystawy,
warsztaty oraz zajęcia dla dzieci.
Akurat odbywały się dwie wystawy: „Króliki! Wydry!
Jeże!?” oraz „Znaczki ery Heisei i zmiana ery”. Obie bardzo ciekawe. Na pierwszej
pokazano znaczki z wielu krajów, ze wszystkich chyba kontynentów, w tym z
Polski, ale niestety obowiązywał zakaz fotografowania, również telefonem :(
Niektóre eksponaty powiększono, ale większość jednak
trzeba było oglądać w oryginalnym rozmiarze, co dla osoby ze
starczowzrocznością jest sporym wyzwaniem ;-)
Poniższe zdjęcia znaczków pochodzą ze strony internetowej
Poczty Japońskiej.
Jeszcze kilka słów o twórcy japońskiej poczty i pierwszym
znaczku pocztowym.
Założycielem japońskiego systemu pocztowego jest Maejima
Hisoka (1835-1919, 前島密), nazywany też ojcem
poczty japońskiej. Jego podobizna widnieje na znaczku z 1947 roku o nominale 1
jena. Jest to jedyny znaczek japoński, którego wzór, w odróżnieniu od innych
znaczków, ani razu nie został zmieniony. To Maejima zdecydował, że na znaczek
pocztowy Japończycy będą mówić kitte (切手), a na kartkę pocztową – hagaki (葉書).
Maejima Hisoka |
Pierwszy japoński znaczek pocztowy, zwany ryūkitte (竜切手) – znaczek ze smokami, wydano w 1871 roku. Był kwadratowy o boku długości 19,5
mm, nie miał ząbkowania, gumy, ani nazwy emitenta. (Zdjęcia z Wikipedii)
Ryūkitte w czterech wersjach (różne nominały) |
Tuż obok muzeum mieści się ogromny kampus Gakushūin (学習院). Jest to zespół prywatnych, prestiżowych szkół (od przedszkola po
uniwersytet), którego początki sięgają 1847 roku, kiedy w Kioto przy Pałacu
Cesarskim założono szkołę dla arystokracji dworskiej. Nazwa „Gakushūin” została przyjęta
dwa lata później. Absolwentami Gakushūin są m.in. członkowie rodziny
cesarskiej (np. obecny cesarz), reżyser filmów anime Miyazaki Hayao, artystka Yoko
Ono, pisarz Mishima Yukio.
Nie weszłam na teren kampusu, bo trochę onieśmielili mnie
strażnicy przy bramach, które mijałam, ale bramę główną sfotografowałam ;-)
Brama główna |
Lewy napis |
Bramę główną zbudowano po przenosinach szkoły do Mejiro w 1908 roku. Po prawej stronie umieszczono napis Gakushūin (学習院). Ani fundator napisu, ani twórca nie są znani. Z kolei lewy napis, Gakushūin daigaku (学習院大学), został ufundowany przez absolwenta uniwersytetu z 1960 roku, a znaki napisał pędzlem
ówczesny rektor.
W niewielkiej odległości spacerkiem od Muzeum i kampusu
trafiłam na ciekawy wiadukt drogowy – Chitosebashi (千登世橋). Przebiega nad ulicą Meijidōri i linią tramwajową Arakawa-sen. Ma 27,96 m długości,
18,18 m szerokości, a budowę ukończono w lutym 1932 roku.
Linia tramwajowa |
Linia tramwajowa widziana z drugiej strony. |
Ten pan to Kurushima Ryōsuke (1885-1933, 来島良亮 ) – inżynier
budownictwa, dyrektor Wydziału Budownictwa Prefektury Tokijskiej, który przyczynił się do powstania tego wiaduktu.
A to już widok z wiaduktu... |
... i z drugiej strony. |
I to już koniec spaceru.
A dzisiaj rozpoczęła się w Tokio pora deszczowa :(
Pada z niewielkimi przerwami od rana. W Utazu na Shikoku,
gdzie do tej pory mieszkałam padało rzadko nawet w trakcie pory deszczowej. W
Tokio na to się nie zanosi. No nic, jakoś trzeba ten czas przetrwać ;-)
A u nas upały!
OdpowiedzUsuńI znów dowiedziałam się tylu ciekawostek o egzotycznej dla mnie Japonii, dziękuję kochana:)
Pozdrawiam słonecznie:)
Nie ma za co :)
UsuńSłyszałam, że w Polsce upały. U mnie dzisiaj miało padać, a wyszło słońce i po porze deszczowej ani śladu. To pewnie dzięki Twoim słonecznym pozdrowieniom ;-)
w tym lewym napisie Gakushūin daigaku ostatni i pierwszy ideogram są identyczne - znaczy gaku? czyli co?
OdpowiedzUsuńa wiadukt mam podobny kwadrans od domu piechotą. wierzchem pociągi, a dołem samochody i tramwaje.
O, jakoś nie zwróciłam na to uwagi ;) Ten znak gaku oznacza uczenie się. Gakushuin można by przetłumaczyć jako instytut edukacyjny (dwa pierwsze znaki znaczą uczenie, ćwiczenie), a daigaku to uniwersytet (dosłownie duża nauka).
UsuńTen Twój wiadukt też jest zielony?
mój niestety pokryty szarością. zielonemu byłoby ładniej.
Usuńja lubię oglądać "literki" i dlatego zauważyłem, że są identyczne.
Spacer podwójnie ciekawy :-) Wiadukt pomalowany sympatycznie, lepsza zieleń, niż ponure szarości.
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że u nas znaczki były kiedyś ciekawsze...a szkoda.
Internet umożliwia nam spacery do odległych miejsc, bez wychodzenia z domu.
No właśnie, trochę nietypowa ta zieleń, ale świetnie wpasowuje się w otoczenie.
UsuńKiedyś zbierałam polskie naczki i rzeczywiście były bardzo ciekawe, ale teraz też trafiaja się bardzo oryginalne.
I nie trzeba sie forsować fizycznie ;-)
Japonia imponuje mi dbałością o piękno tego co nas otacza, i tego co używamy. To widać na każdym kroku.Jest nawet powiedzenie z tym związane- Chińczyk się martwi co by jeszcze można zjeść, a Japończyk główkuje jak by jedzenie jak najpiękniej podać.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w żadnym muzeum znaczków pocztowych, choć już zdarzyło mi się kiedyś oglądać bardzo ciekawe zbiory prywatne, ale japońskich znaczków nie widziałam. Miło, że o nich napisałaś, dziękuję!
Co do jedzenia to zgadzam się całkowicie, że w Japonii je się także oczami.
UsuńPlanowałam porobić zdjecia w muzeum i pokazać więcej znaczków, ale okazało sie, że nie wolno fotografować ekspozycji.
NIe ma za co :)
Ale mi się ciekawa wycieczka trafiła od nowego tygodnia.
OdpowiedzUsuńWrócę pewnie jeszcze tu aby znowu obejrzeć i przeczytać...
A jeśli chodzi o znaczki to mam albumy polskich znaczków z różnymi zwierzętami. Moi synowie je zbierali i zostawili w domu rodzinnym.
Zapraszam ponownie :)
UsuńJa też w czasach szkolnych znierałam polskie znaczki i miałam sporo klaserów, ale szczerze mówiąc już nie pamiętam co się z nimi stało...
Uwielbiam znaczki z charakterem ;)
OdpowiedzUsuńWitaj Dookoła Świata :)
UsuńTakie też były, ale nie mogłam fotografować :(
Cudowna wycieczka. Kiedyś też zbierałam znaczki, ale po jednym klaserze zwątpiłam :)
OdpowiedzUsuńJaponia jakże intrygująca i inna. Byłam raz, bardzo dobrze wspominam. Na pewno wrócę.
Witaj Recenzownio :)
UsuńJa wytrwałam kilka klaserów dłuzej ;-)
O, cieszę się, że dobrze wspominasz Japonię. Zapraszam też do zaglądania do mnie - będziesz mogła wirtualnie odwiedzić Tokio :)
Mój mąż zbierał kiedyś znaczki, do dziś mamy kilka klaserów, do których nikt nie zaglądał od lat ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się skrzynka pocztowa! Wesolutka, zachęcająca by wrzucać do niej listy ;) i bardzo ładny wiadukt, świetny pomysł z pomalowaniem dolnej części na zielono. Dziękuję za spacer i życzę słońca! pozdrawiam ;)
Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja zbierałam kiedyś znaczki ;)
UsuńSkrzynka rzeczywiście zachęcajaca do wrzucania listów, ale ostatnimi czasy coraz mniej osób wysyła listy - ja zresztą też niestety.
Dzięki za słońce - od wczoraj mamy przerwę w porze deszczowej i upały :)
Błagam Cię, podeślij trochę tego chłodku i deszczu tu do Polski!
OdpowiedzUsuńJapońskie znaczki mogłyby służyć jako małe dzieła sztuki :) Mój Tata jak był młodszy lubił znaczki zboierać. Do dzisiaj został mu gdzieś jeden klaser.
Twoja notka przypomniała mi, że sam mam gdzieś w szkicach na blogu zagrzebaną jedną lub dwie notki o An Post - poczcie irlandzkiej. Będę musiał sie tym kiedyś zająć...
Pozdrawiam serdecznie!
Niestety, chłodek gdzieś zniknął i znowu mamy upały :(
UsuńWidzę, że zbieraczy znaczków było sporo. Ja miałam dużo klaserów, ale gdzieś przepadły.
Bardzo chętnie poczytam o poczcie irlandzkiej. Weź ją koniecznie pod uwage w swoich planach blogowych :-)
Pozdrawiam :)
Fascynująca wycieczka! Mój tato zbierał znaczki, a mój syn odziedziczył po nim klasery i przez jakiś czas też zbierał, ale potem mu przeszło i nikt teraz się nie kwapi żeby to kontynuować. Dawniej było to chyba o wiele bardziej popularne hobby.
OdpowiedzUsuńCzasy się zmieniły :( Masz racje, że kiedyś to było dość popularne hobby. Ja też zbierałam znaczki i nawet miałam sporo klaserów.
Usuń