Szczerze mówiąc nie przepadam za piwem, wolę wino, ale
japońskie piwo Yebisu to coś
wyjątkowego, bardzo je lubię i dlatego musiałam wybrać się do Yebisu Garden
Place.
Zanim przejdę do meritum, dwa słowa o nazwie. Piszemy
„yebisu”, ale mówimy „ebisu”. W XVI wieku portugalscy misjonarze zaczęli
zapisywać głoskę e jako ye (tak ją słyszeli, a i sami Japończycy wymawiali ją
kiedyś inaczej niż obecnie) i tak się przyjęło. Później nawet sami Japończycy stosowali
taki zapis. Stąd też wzięła się np. „zagraniczna” nazwa japońskiej waluty – yen,
po polsku jen. W Japonii mówimy en.
Ze stacji kolejowej Ebisu można dojść na miejsce zadaszonym pasażem
„Ebisu skywalk”, w którym zainstalowano także ruchome chodniki, więc
przemieszczamy się dość szybko i bez wysiłku.
Yebisu Garden Place to kompleks
biurowo-handlowo-usługowo-mieszkalny wybudowany w 1994 roku na miejscu dawnego
browaru Sapporo, w którym produkowano piwo Yebisu. Obecnie na terenie
kompleksu znajduje się główna siedziba firmy, natomiast zakład produkcyjny
został w 1988 r. przeniesiony do prefektury Chiba.
|
Zbliżamy się do Yebisu Garden Place. |
|
To już na terenie kompleksu. |
|
Aleja prowadząca do zadaszonego placyku. |
Poza tym jest tu mnóstwo różnych kawiarni i restauracji,
są apartamentowce, dom towarowy Mitsukoshi, muzeum piwa Yebisu i wysoki na 167 metrów biurowiec z tarasem widokowym.
|
Aleja z wcześniejszego zdjęcia widoczna jest w głębi. Po prawej - dom
towarowy Mitsukoshi, a po lewej - dolna część biurowca-wieży. |
|
W tym zameczku mieszczą się dwie restauracje i bar firmowane przez słynnego francuskiego szefa kuchni Joëla Robuchon. Budynek przypomina mi Zamek Ostrogskich w Warszawie ;) |
Sapporo jest jednym z pięciu największych producentów
piwa w Japonii, a pozostałe cztery to, w kolejności alfabetycznej, Asahi,
Kirin, Orion i Suntory. Oprócz wielkiej piątki, w każdej z 47 prefektur działają
liczne małe browary produkujące piwa rzemieślnicze.
Początki browaru Sapporo sięgają lat 80. XIX wieku. W
1889 r. wybudowano nowoczesny browar w miejscu, które obecnie znajduje się w
środku Tokio, a ówcześnie leżało pośrodku pól nieopodal linii kolejowej. Pierwsze
piwo Yebisu trafiło do sprzedaży w 1890 r. Było całkowicie „piwem
niemieckim”,
ponieważ produkty i urządzenia niezbędne do produkcji przywieziono z Niemiec, a
nad produkcją czuwał niemiecki piwowar. Od samego początku zostało wysoko
ocenione i cieszyło się taką popularnością, że pojawiły się podróbki.
|
Pierwsze piwo z 1890 r. |
|
Piwo z 1908 r. z nową etykietą i jeszcze z korkiem. |
|
Piwo z 1912 r. już z kapslem. |
|
Makoshi Kyōhei |
W 1892 r. na 41 lat prezesem firmy został Makoshi Kyōhei (馬越恭平), dzięki któremu nastąpił szybki rozwój browaru. Makoshi położył nacisk na
strategię sprzedaży – był bardzo pomysłowy, m.in. otworzył w 1899 r. pierwszą w
Japonii piwiarnię „Ebisu Beer Hall”. Wprowadzał najnowsze technologie,
kształcił kadry, nie szczędził wysiłków by podnosić jakość piwa. Jego działania
zaowocowały Złotym Medalem na paryskim EXPO w 1900 r. i Grand Prix na EXPO w
Saint Louis cztery lata później. Nazywano go „królem piwa”.
|
Szyld, ok.1900 r. |
|
Szyldy z początków XX wieku. |
|
"Plakaty z pięknością" z 1930, 1931 i 1933 r. No proszę, już wtedy wykorzystywano w reklamie roznegliżowane kobiety ;-) |
W czasie II wojny światowej piwo stało się towarem
reglamentowanym, a z etykiet zniknęły wszelkie nazwy własne. Piwo było po
prostu piwem, a nie np. piwem Yebisu. Browar ucierpiał bardzo podczas nalotów w
1945 r., ale już w następnym roku udało się wznowić produkcję.
|
Butelki z 1943 r. Na etykietach napisano po prostu piwo. |
Piwo Yebisu powróciło na rynek dopiero w grudniu 1971 r.
po 28 latach nieobecności. Zawierało 100% słodu bez żadnych dodatkowych
składników takich jak ryż, kukurydza czy skrobia, chmiel aromatyczny z Bawarii,
było typu niemieckiego i zostało zaliczone do piw premium.
A jakie jest pochodzenie nazwy piwa?
Otóż,
Ebisu to jeden z siedmiu japońskich bogów
szczęścia. Zajmuje się rybołówstwem, jest także patronem pomnażania
bogactwa. Przedstawiany jest z wędka w prawej ręce i doradą w lewej (dorada, po jap. tai, to ryba
jedzona przy uroczystych okazjach).
Na etykiecie piwa znajduje się wizerunek bóstwa Ebisu,
właśnie z wędką i rybą. Podobno raz na kilkaset butelek (tylko butelek, puszek to nie dotyczy) trafia się tzw.
szczęśliwy Ebisu z dodatkową rybą w koszu, który za nim stoi.
|
Szczęśliwa butelka. |
|
Zbliżenie na etykietę. Dodatkowa ryba w koszu macha ogonem. |
|
Wejście do muzeum |
|
Po zwiedzaniu degustacja. Przepraszam za ten nieestetyczny wygląd pianki, ale przypomniałam sobie o zdjęciu dopiero po upiciu kilku łyków. |
I jeszcze kilka ciekawostek związanych z piwem Yebisu:
- W 1928 r. nazwa Ebisu po raz pierwszy pojawiła się jako
nazwa miejscowa.
- W
1904 r. butelka piwa kosztowała 20 senów (1 jen = 100 senów, obecnie seny nie są używane) podczas
gdy popularna miska zupy z makaronem gryczanym kosztowała 2 seny.
- Dla upamiętnienia narodzin piwa Yebisu (25 lutego 1890
r.) od 2012 r. dzień 25 lutego jest dniem piwa Yebisu.
- W reklamach piwa Yebisu wykorzystywany jest utwór „Harry Lime Theme” skomponowany przez Antona Karasa do filmu „Trzeci człowiek”.
Zanim wjechałam na taras widokowy pospacerowałam po
terenie Yebisu Garden Place i natknęłam się na takie różności:
|
Nie mam pojęcia co to za roślina, ale wygląda cudnie. Czy ktoś rozpoznaje? |
Bardzo ciekawe miejsce, piękna architektura, nie wiedziałam, że Japonia ma takie piwo, a Sapporo kojarzyłam tylko ze sportami zimowymi.
OdpowiedzUsuńMiejsce relaksu dla pieska bardzo zacne, fajnie że pamiętają:-)
Uraczyłam się zdjęciami:-)
Dziękuję :)
UsuńNo właśnie, nam Sapporo kojarzy się ze sportami zimowymi, a dodatkowo w polskich sklepach chyba nie widziałam piw Sapporo. To miejsce dla pieska widziałam po raz pierwszy, nie wiem jeszccze czy to standard w Japonii czy wyjątek.
Pozdrawiam gorąco - dosłownie, bo u nas wyjatkowe upały, a w Polsce chyba nadal chłodnawo... ;-)
Ja wiem:-) To kuflik zw. też kalistemonem. Znam go z południowej Europy. Przypomina szczotkę do mycia butelek albo włochatą gąsiennicę- przynajmniej mnie:-)
OdpowiedzUsuńSerdeczności z Krakowa!
Amasjo, ogromne dzięki! Znając polską nazwę sprawdziłam japońską i okazało się, że to "drzewo szczotkowe". Ha, ha, ha! Mnie też przypomina szczotkę do mycia butelek, ale jakoś nie ośmieliłam się tak napisać ;-)
UsuńPozdrawiam gorąco! Od wczoraj mamy straszne upały, nietypowe jak na tę porę roku, więc chętnie rozdaję to "ciepełko".
Amasja już napisała- tak, to kuflik.Miałam ogromną ochotę kupić ten kwiatek na balkon w Warszawie, sprzedawali w dziale ogrodniczym OBI, ale obawiałam się, że nie przeżyje biedula w warszawskim smogu.Mieszkałam ok.150m od arterii "szybkiego ruchu", na której najczęściej bywały korki.
OdpowiedzUsuńNo proszę- niemiecki napitek w Tokio!Ładny ten pasaż razem z tą aleją. A widok z wieży widokowej nieco poraża- ależ tam ciasno! A Piwiarnia wręcz bajkowa!
Bardzo miła wycieczka, dziękuję!
Dzieki Anabell za potwierdzenie kuflika! Nie widziałam go nigdy w Warszawie.
UsuńMnie też ten widok przeraził, chociaż nie ciasnotą zabudowy, bo o tym wiedziałam, ale chaosem zabudowy. Brak jakiegokolwiek planu zagospodarowania terenu, czy jak to się nazywa.
Cała przyjemność po mojej stronie :)
betonowa dżungla bez końca. aż dziw, że ludzie zaaklimatyzowali się do życia bez natury. zdumienie mnie nie opuszcza.
OdpowiedzUsuńZ góry rzeczywiście wygląda na betonową dżugnlę, ale musisz mi uwierzyć na słowo, że patrząc z poziomu ziemi zieleni jest naprawdę bardzo dużo. Wzdłuż ulic zwykle coś rośnie, albo drzewa albo krzewy, a wokół domów prywatnych, nawet jak ogródek jest tyciutki stoją doniczki z kwiatami wszelakimi.
UsuńWolę piwo, ale jestem wybredna. Musi być czarne i musi być słodkie z tą nutą tego czegoś w tle, czego nigdy nie umiem nazwać. Jasnych nie tykam i nie przychodzi mi to trudno, byłam dłuższy czas abstynentką.
OdpowiedzUsuńJeśli wina to najchętniej mołdawski Kagor.
Chyba zobaczyłam kobietę w kimonie na drugim zdjęciu. To dla mnie niespotykane. Pewnie bym się gapiła z uśmiechem idioty.
Nie wiem co to za roślina, ale świetna.
W Szwajcarii też są takie punkty do pojenia czworonogów. Ciekawe kiedy w Polsce o tym pomyślą. Ale zaraz, to nie ma sensu, bo by miski pokradli przecież.
Jest też czarne Yebisu, ale ponieważ już je kiedyś piłam, to tym razem wybrałam jasne.
UsuńBrawo za panią w kimonie! Ciekawa byłam czy ktoś zauważy. Ja zawsze się gapię, mimo że to dla mnie nie jest jakaś nowość, ale Japonki wyglądają przepięknie w kimonach i poruszają się z niesamowitą gracją (no może poza młodymi dziewczynami).
Roślina to kuflik. Wiem już, dzięki Amasji i Anabell :)
Uśmiałam się, ale masz rację. I miski, i łancuchy też - na złom ;-)
:)
UsuńAz mi sie piwa zachcialo!
OdpowiedzUsuńStraszna, betonowa dzungla, az dziwne, ze sie jeszcze pare drzew uchowalo :)))
Zegar swietny, z Bawarczykami?
U Ciebie też macie dobre piwo :)
UsuńZ góry rzeczywiście wygląda jak betonowa dżungla, ale zieleni jest dużo - jak pisałam trochę wyżej w odpowiedzi na komentarz Oka.
A wiesz, że nie wiem, czy to Bawarczycy...
A ten kwiatek to jakies UFO! :)))))
OdpowiedzUsuńTak wygląda! Ale okazało się, że to kuflik :))
UsuńKolejna garść ciekawostek z kraju, w którym mieszkasz, bardzo je lubię.
OdpowiedzUsuńPiwa chętnie bym się napiła, na moje ostatnio smuteczki może byłoby dobre.
Miłego dnia życzę;)
Dziękuję :)
UsuńOjej, to wypij koniecznie i niech te smuteczki uciekają gdzie pieprze rośnie ;-)
Pozdrawiam serdecznie!
No proszę ilu ciekawych rzeczy się dowiedziałam dzięki Tobie Magnolio....
OdpowiedzUsuńKto wie - może i jakieś piwo polubię???
Bo tego japońskiego to chyba w Polsce nie ma???
Miło mi :)
UsuńJakieś piwo japońskie w Polsce jest dostępne, już teraz nie pamietam czy Kirin czy Asahi, ale od mojego wyjazdu pewnie sytuacja sie zmieniła. Czy Ebisu można kupić to nie wiem, za mojej bytności nie widziałam.
Zakręciło mi się w głowie ;) Wspaniała wycieczka, dziękuję Ci za nią! Koncept przypomina mi warszawskiego Konesera ( jedynie skala nie ta sama;) kompleks powstały w miejscu dawnej fabryki wódek, gdzie, oprócz lokali handlowych, biur, apartamentów, restauracji jest też muzeum wódki! Chciałam je nawet niedawno zwiedzić, choć wódki nie biorę do ust, ale na wejście z polskim przewodnikiem trzeba było czekać ponad godzinę...Nie można zwiedzać tego muzeum samodzielnie.
OdpowiedzUsuńZa to zeszły rok nie był łaskawy dla francuskiej gastronomii, odeszli wielcy szefowie J.Robuchon i P. Bocuse.
Pozdrawiam serdecznie ;)
;-)
UsuńMasz rację z Koneserem, jakoś nie przyszło mi to do głowy. Niestety nie byłam :( Niby z przewodnikiem lepiej, bo można dowiedzieć się wielu dodatkowych ciekawostek, ale powinna być opcja zwiedzania samodzielnego. W muzeum Yebisu tak własnie jest: samodzielnie za darmo lub z przewodnikiem odpłatnie z wliczoną degustacją.
Oj, tak, wielka strata nie tylko dla francuskiej, ale i światowej gastronomii.
Pozdrawiam gorąco :)
Miłośniczką piwa też nie jestem. Ale sake, takiej ze śliwką bym się napiła.
OdpowiedzUsuńNarobiłaś mi smaku, chyba przy okazji najbliższych zakupów zaopatrzę się w umeshu ;-)
UsuńPiwo pijam sporadycznie, a Japonia kojarzy mi się, tak jak większości z sake,której chciałabym spróbować. Gdy tego dokonam, to wtedy przyjdzie pora na piwo jeżeli je w Polsce dostanę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, jesli chodzi o alkohol, to Japonia kojarzy się przede wszystkim z winem ryżowym sake (po jap. nihonshu). Ostatnio chyba coraz łatwiej sake dostać w Polsce.
UsuńPozdrawiam gorąco :)
Raczej nie przepadam za tym trunkiem, aczkolwiek chętnie bym spróbowała, dla samego porównania i z ciekawości.
OdpowiedzUsuńZauroczyła mnie aleja, lubię takie miejsca, podobają mi się. A panorama wspaniała, uwielbiam napawać wzrok takimi kadrami.
Pozdrawiam ciepło :)
Podoba mi się takie podejście :)
UsuńJa też bardzo lubie panoramy i widoki z różnych tarasów widokowych, mimo że mam lek wysokości.
Pozdrawiam serdecznie :)
Japońskiego piwa jeszcze nie miałam okazji próbować - a szkoda, bo od samego bóstwa szczęścia to kto wie co by przyniosło...
OdpowiedzUsuńA ta szczotka do butelek to zjawiskowo ładnie kwitnie. :-)
Może kiedyś nadarzy się okazja...
UsuńOj, tak, pieknie kwitnie, szkoda tylko, że ma taką prozaiczną nazwę :)
Jeśli bogowie opiekują się piwem, to musi być dobre.
OdpowiedzUsuńTokio z lotu ptaka wygląda smutno, bo stłoczone niemożebnie i bez zieleni. Dobrze, że wyjaśniłaś, iż drzew, krzewów i kwiatów dużo, nawet tych w doniczkach. Japończycy dbają o naturę, skoro ziemi uprawnej nie jest za wiele. To piękne miasto, więc myślę, że żyje Ci się tu dobrze i spokojnie.
Serdeczności zasyłam
Zgadzam sie z Tobą, Tokio z góry wygląda smutno i jeszcze chaotycznie, ale z poziomu ziemi jest całkiem przyjemne. Planuję za jakiś czas pokazać Tokio z góry z innego budynku - może tam widoki będą lepsze ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Powiem Ci, że ja za piwem też nie przepadam, ale ciekawe czy taka szczęśliwa butelka z dodatkową rybą faktycznie szczęście przynosi ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast o głosce ye dotąd nie wiedziałem. Czy to obowiązuje w każdym przypadku, gdzie te dwie literki występują? Że ye czyta się jak samo e?
Nigdy nie trafiłam na taką, ale jeśli się wierzy, to z pewnością przyniesie :)
UsuńWspółcześnie do zapisu języka japońskiego w transkrypcji nie używa się ye, więc chyba tylko w nazwie piwa występuje. Ale tak, można przyjąć, że ye czyta się e.
Ciekawa architektura, wiele pięknych miejsc :). W Polsce niektórzy restauratorzy wystawiają w tzw. letnich ogródkach miski z wodą dla psów, widziałam to i w dużych miastach i przy turystycznych szlakach, ale faktycznie to rzadkość.
OdpowiedzUsuńNie widziałam w Polsce tych misek z wodą, ale pewnie dlatego, że nie miałam psa i nie zwracałam na takie rzeczy uwagi. A tutaj akurat zauważyłam, ale zupełnie nie wiem jak jest w innych miejscach, czy to standard czy nie.
Usuń