05 września 2023

Biblioteka

Nadal jest gorąco i parno, ale promienie słoneczne już nie wwiercają się w ciało, wilgotność staje się znośniejsza, a wieczorami robi się chłodniej. Cykady ucichły, już tylko gdzieniegdzie cykają, a ich rolę przejęły różne tutejsze świerszcze i pasikoniki, których wieczorny śpiew ogłusza i sprawia, że ciągle sprawdzam, czy mam zamknięte okna czy jednak otwarte. Krótko mówiąc, nadchodzi jesień :) 

Ponownie, po ponad dwóch latach, zaczęłam korzystać z biblioteki (hurra!). Jednak czytanie książek elektronicznych nie dla mnie, wolę papierowe, więc bardzo się z tego faktu cieszę. I postanowiłam co nieco napisać o japońskich bibliotekach.

Odrobinę statystyki na początek. W Tokio (prefektura metropolitalna Tokio) działa 391 bibliotek publicznych ze zbiorami liczącymi 51,218,917 woluminów (stan na 31 marca 2023 r.). W moim mieście jest 11 bibliotek, w których zgromadzono 1,219,969 woluminów.

Moja biblioteka działa od 1979 roku. Mieści się na dwóch piętrach, ale nie wiem co jest na wyższym piętrze, bo z powodu niedziałającej klimatyzacji było ono zamknięte. Podobno jest też taras, na którym „można cieszyć się lekturą przy ładnej pogodzie” (tak w opisie na stronie internetowej stoi), ale chyba też jest niedostępny. Zorientuję się przy kolejnych wizytach.

Jak korzystać z biblioteki? Najpierw, wiadomo, trzeba się zapisać ;-) Przy zapisie musimy udokumentować, że mieszkamy, uczymy się albo pracujemy na terenie tego miasta. Dostajemy plastikową kartę czytelnika i kilkustronicowy regulamin korzystania z biblioteki napisany przystępnym językiem, nie żadne tam urzędowe sformułowania, nad znaczeniem których trzeba myśleć godzinami.

(Taka ciekawostka. Nie tylko w bibliotece, ale też w urzędach, tam gdzie wypełnia się różnorakie druki, jest zawsze w widocznym miejscu przygotowany kalendarz z bieżącą datą, a właściwie nie cały kalendarz tylko sama pojedyńcza data. Jest to bardzo przydatne, bo nie trzeba się zastanawiać którego dzisiaj mamy.)

Podstawowy okres wypożyczenia to 2 tygodnie, ale można przedłużyć o kolejne dwa. Jednorazowo można wypożyczyć 10 książek i 3 płyty CD.

Jeśli przez 3 tygodnie po wyznaczonym terminie zwrotu nie oddamy książki, dostajemy zakaz wypożyczania, rezerwowania i przedłużania.

W bibliotekach są wrzutomaty, do których można zwracać książki poza godzinami pracy biblioteki.

Można też założyć sobie konto internetowe. Dzięki temu na bieżąco sprawdzimy listę wypożyczonych książek i terminy zwrotu, przeszukamy zasoby biblioteczne, zarezerwujemy książkę, zrobimy listy książek (przeczytanych, do przeczytania, itp.).

Przy wyszukiwaniu książki od razu widać czy jest dostępna i w której filii, czy są na nią zrobione rezerwacje i przez ile osób.

Książki z innych filii zamawiamy i jeśli są dostępne od razu, to  sprowadzenie nie trwa długo – dzień, może dwa.

Żeby nie zapomnieć terminu zwrotu, dostajemy wydruk – taki jakby paragon – z tytułami wypożyczonych książek i terminami zwrotu.

Na kartę tej biblioteki można korzystać (wypożyczać książki) z bibliotek w sąsiadujących miastach.

Wracając jeszcze do przedłużania. Trochę dziwnie to działa moim zdaniem. Można przedłużyć tylko jeden raz. Jeśli nie zdążyliśmy przeczytać książki, to najpierw trzeba ją zwrócić, potem się ją rezerwuje i trzeba czekać na powiadomienie, że jest do odebrania. Taką miałam sytuację właśnie. Z tego co pamiętam, to w poprzedniej bibliotece, kiedy chciałam ponownie przedłużyć, to co prawda też musiałam najpierw książkę zwrócić, ale pani bibliotekarka od razu sprawdziła, czy nikt na tę książkę nie czeka i wypożyczyła mi od ręki ponownie. Cóż, jednak każda biblioteka ma swoje zasady.

Biblioteki są dość popularne i wiele osób (w większości seniorzy) korzysta z nich na miejscu. Młodzież szkolna też bardzo licznie. Dlaczego? Pomijam oczywiście głód wiedzy, ale w bibliotece działa klimatyzacja (latem jest chłodno, zimą ciepło), jest cicho i spokojnie, są miejsca do siedzenia ze stołami lub biurkami. Również pod regałami z książkami ustawionie są krzesła/stołki – w zasadzie do czytania, ale często można napotkać podsypiającego na siedząco czytelnika, z pewnością zmęczonego trudną lekturą lub długim czytaniem ;-) Są też dostępne gazety i czasopisma.

Zwykle jest też wydzielona część dla małych czytelników z odpowiednia literaturą i małymi mebelkami.

Obsługa zazwyczaj jest bardzo miła. Jak to w Japonii, porządek musi być, więc są oddzielne stanowiska na zwroty, na wypożyczenia i na inne sprawy.

W obecnej bibliotece jest też „kącik do mycia rąk”. Oczywiście są także toalety, ale jeśli ktoś chce tylko umyć ręce, to wygodniej jest skorzystać z umywalki poza wc. Ten kącik rzeczywiście jest przydatny. Ja też po pierwszej wizycie w bibliotece i przeglądaniu wielu książek z przyjemnością z niego skorzystałam. Chyba mają dość stare i zakurzone książki...

Na blogu „To przeczytałam” Małgorzata pokazywała zdjęcia książek z biblioteki, które miały okładki zabezpieczone folią przymocowaną zszywaczem. W Japonii nie spotkałam się z takim sposobem. Tutaj książki też są osłonięte folią, ale jest ona w jakiś sposób przyklejona, podejrzewam, że termicznie, a nie klejem. Zobaczcie sami na zdjęciach.









Ta czarna książka jest nowa, ma niewiele ponad rok, więc folia nie rzuca się w oczy. Natomiast ta czerwona jest sprzed 50 lat – folia się przybrudziła i naderwała na brzegach, ale nadal trzyma i nawet nie poodklejała się po wewnętrznej stronie okładki.

Gdyby coś Was jeszcze interesowało ze spraw bibliotecznych, pytajcie w komentarzach.


Dopisek z 7 września – odpowiedź na pytanie Jotki

Tak, biblioteki organizują imprezy dla czytelników. W jednych więcej i ciekawsze, w innych mniej i bardziej monotematycznie. Oto kilka przykładów z różnych bibliotek:

> „Wieczorne opowieści” – dla dzieci w wieku od 4 lat do końca podstawówki wraz z opiekunami. Trochę straszne opowieści i opowieści z użyciem dużych książek z obrazkami. (W Japonii latem, kiedy jest bardzo gorąco, dla ochłody opowiada się straszne historie 😉).

> Dwudniowy kurs dla dorosłych z czytania dzieciom książek obrazkowych. (Ale nie że mama chce swojemu dziecku czytać, tylko chodzi o osoby, które czytają/opowiadają większemu audytorium, np. w szkole.)

> Czytanie na głos książek obrazkowych po angielsku – dla uczniów podstawówki wraz z opiekunami.

> Wystawa i warsztaty „Podróż w czasie do okresu Edo (1603-1868)”.

> Wykłady z historii sztuki.

> Jesienne recytacje.

> Zajęcia z origami (składanie i zabawa wykonanymi obiektami) dla dzieci od lat pięciu do końca podstawówki.


48 komentarzy:

  1. Oh, pisalam, pisalam I mi wcielo komentarz. Sprobuje ponownie, bo wpis bardzo ciekawy. U nas app dziala podobnie, ale zasady troche lepsze. Pozyczam na trzy tygodnie I moge przedluzyc dwa razy, nie ma ograniczenia pozyczen. Ja z reguly mam 38 ksiazek na koncie. Kiedys byly kary 25 centow za dzien nieoddania, ale w czasie covidu zniesiono I jak na razie wciaz nie ma. Uwielbiam biblioteki, odwiedzam rozne w podrozy, nasza glowna w centrum bedzie wkrotce przebudowywana wiec ciekawosc,jak wyjdzie, wielka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że napisałaś ponownie :-)
      O, to mało restrykcyjne zasady u Ciebie. Trzydzieści osiem książek? Jejku, to biblioteka musi mieć ogromne zbiory, bo gdyby tak każdy tyle wypożyczał, to pewnie by zabrakło egzemplarzy. A jak u Ciebie z okładkami na książkach? Foliują? Czy jakoś inaczej ochraniają?

      Usuń
    2. Foliuja I przyklejaja silna tasma do wnetrza okladki, ze nie mozna zdjac co oczywiscie probowalam zrobic, bo jak robie zdjecia to bardzo odbija swiatlo I cienie. Ha, moja filia niezbyt duza, wiec ciagle jestem na liscie zamowien, nie musze wspominac, ze znaja m is juz po nazwisku :)

      Usuń
    3. Czyli foliowanie popularne na całym świecie ;) Dobrze, że u Ciebie też bez zszywaczy.
      Przy takiej liczbie czytanych przez Ciebie książek, to musieli zapamiętać ;-)

      Usuń
  2. Rozumiem, ze czytasz po japońsku? Podziwiam !
    Ja tez wolę papierowe i chyba przy nich zostanę, taki nawyk, zresztą czytam najczęściej przed snem, a czytnik nie bardzo dobrze robi oczom.
    Dość restrykcyjne to przedłużanie itp. U nas przez to biblioteki straciłyby wielu czytelników, zresztą trudno jest czytać na wyścigi.
    A czy biblioteki w Japonii organizują jakieś imprezy dla czytelników?
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, po japońsku. Ale ja z japońskim mam do czynienia już ponad 30 lat, więc się przyzwyczaiłam ;) Gdybym miała czytnik, to mogłabym czytać po polsku, ale jakoś do czytnika nie mogę się przekonać.
      Wygląda na to, że organizują. Sprawdzę dokładnie i zrobię dopisek z konkretnymi przykładami.

      Usuń
    2. Jotko, podałam kilka przykładów imprez dla czytelników :)

      Usuń
    3. Dziękuję, to chyba u nas jednak więcej różnorodnych działań i dla seniorów także:-)
      jotka

      Usuń
    4. No właśnie, dla seniorów nic nie zauważyłam :(

      Usuń
  3. Powiedziałabym, że w wielu punktach biblioteki u nas i u Was są podobne 😁
    Ale różnice oczywiście też są.
    Po pierwsze u nas wypożyczają na miesiąc. I dzięki Bogu, bo w dwa czy trzy tygodnie trudniej się wyrobić 😁 Pamiętam, że gdy przed laty korzystałam z biblioteki Instytutu Francuskiego, to tam też był termin 3-tygodniowy i jakoś mnie to wkurzało.

    Po drugie przedłużać można kilka razy, przy czym za którymś z kolei już tylko o 2 tygodnie, ale nie pamiętam, ile w sumie. No, chyba, że na książkę jest kolejka, to wtedy musisz oddać po miesiącu, nie ma zmiłuj się (czytaj: zaczynają naliczać karę).

    Po trzecie datę zwrotu wbijają do kartki przyklejonej na początku książki. Jak się na niej miejsce skończy, kartkę odklejają i przyklejają nową. Żeby robić takie wydruki, to by musiał być każdy komputer biblioteczny podłączony do drukarki, a tak dobrze chyba nie ma...

    Po czwarte oddzielnych stanowisk na różne sprawy nie ma, każda jest "do wszystkiego".

    W nowo wyremontowanych filiach, jeśli powierzchnia na to pozwala, też robią miejsca do lektury, wygodne fotele, czasem kanapy. Kącik dla dzieci staje się obowiązkowy. I słusznie, bo wszak trzeba je przyzwyczajać do książek od małego 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dzięki za informacje. ja w Polsce z biblioteki/wypożyczalni korzystałam chyba ostatni raz w podstawówce lub liceum, więc nie wiem jak one funkcjonują obecnie.
      Te wydruki to z takich malutkich drukareczek robią, mają zainstalowane do każdego komputera (używają laptopów).
      Fajnie, że kąciki dla dzieci robią.

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc nie mam porównania, bo od czasów szkolno-studenckich nie korzystam z bibliotek. Zniechęcił mnie bałagan, ścisk, kolejki, jakoś mnie te dawne biblioteki przytłaczały. Dużo się od tego czasu zmieniło, no ale tak mi zostało, że biblioteki są poza moim kręgiem zainteresowań. Pewnie chętniej bym chodziła do takiej z czytelnią z prawdziwego zdarzenia, żeby można było spokojnie przejrzeć książki. Przeważnie książki po prostu kupuję, co sprawia, że dom jest nimi po prostu zapchany :). Ale ja książki lubię mieć, lubię do nich wracać, zaglądać co jakiś czas ponownie. Mąż korzysta z różnych bibliotek i pożycza od znajomych, więc czasem i ja skorzystam z tych przyniesionych przez niego, ale jak książka okazuje się interesująca, to i tak zaraz kupuję, żeby mieć własny egzemplarz :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak jak Ty, ostatni raz korzystałam z biblioteki w podstawówce lub liceum i dopiero tutaj się zapisałam. Nigdy nie lubiłam uczyć się w bibliotece, wolałam kupić, ale nie zawsze tak się dawało. Czasami musiałam zajrzeć do książki niedostępnej w sklepie i cierpiałam siedząc nad nią przy bibliotecznym stole ;-)

      Usuń
  5. W Polsce wydawałam potwornie dużo pieniędzy na książki - do najbliższej biblioteki musiałam się "dowieźć", więc książki kupowałam. Tu przywiozłam masę książek i przy okazji, zaprzyjaźniłam się z czytnikiem- po prostu odkryłam, że można sobie dobrać wielkość druku, czytnik jest leciutki i mieści się w torebce, więc można z lekturą wynieść się do parku, ewentualnie czytać w drodze gdy się gdzieś człowiek daleko przemieszcza. A "ściągnięcie" polskiej książki na czytnik jest znacznie prostsze i tańsze niż zamówienie jej wersji papierowej, co przy obecnie szalejących cenach zaczyna być istotne. I teraz sama sobie się dziwię, jak mogłam mieć czytnik i wcale z niego nie korzystać. Przywiozłam tu swoje "ukochane książki" a resztę przed wyjazdem oddałam panu, który wysyłał polskie książki na Litwę - chciałam obdarować nimi którąś z bibliotek warszawskich, ale przepisy odnośnie książek darowanych są w Polsce tak idiotyczne, że żadna z bibliotek nie chciała takiego kłopotu brać na siebie. A u mnie w Berlinie teraz jakiś nawrót lata, ten tydzień bez kropli deszczu i temperatury dochodzą do 29 stopni w cieniu.
    Serdeczności posyłam - anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, czy ja się kiedyś przekonam do czytnika? Powinnam, żeby czytać po polsku...
      Ja też miałam problem z księgozbiorem przed przeprowadzką do Japonii - biblioteki nie były zainteresowane, ale nic nie wiedziałam wtedy o przepisach. Na szczęście jakoś się udało bez wyrzucania na śmietnik. O, to rzeczywiście gorąco. A u mnie od wczoraj zbliżał się tajfun i zapowiadało się, że przejdzie dziś bezpośrednio nad nami, ale w porę przestał być tajfunem i rozeszło się po kościach, choć w wielu regionach spadły potworne deszcze i spowodowały zagrożenie życia.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. trochę to sobie porównuję z Warszawą /z "moją" konkretną dzielnicą/ i obecnym "moim" małym miasteczkiem i jakichś wielkich różnic nie widzę...
    limit jest też 10 książek, ale nie wiem, czy CD-ki też się w to liczą, a termin wynosi miesiąc...
    kary za przetrzymywanie są symboliczne, a od czasu pandemii w zasadzie wcale nie egzekwowane, chyba że ktoś baaardzo przegina, ale że ja nie przeginam, to w sumie nie wiem, co się wtedy robi...
    z przedłużaniem jest tak, że można wiele razy, ale jeśli ustawi się kolejka po daną pozycję (via internet), choćby jednoosobowa, to nawet raz przedłużyć nie można...
    okładki też są foliowe (Warszawa), a na prowincji zależy to od funduszy i zatrudnienia w danej sieci bibliotecznej, w tym "moim" miasteczku wcale nie ma dodatkowych okładek, ale jak widzę, to miejscowi ludzie dbają o książki i ich nie niszczą...
    obsługa jest miła wszędzie, nigdy nie spotkałem niemiłej...
    ...
    tak na dobrą sprawę, to tu nie ma za bardzo zbytniego pola manewru na jakieś fikuśne udziwnienia, więc wcale się nie dziwię, że te różnice procedur są tak nieznaczne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha, wrzutnie zwrotowe w Warszawie /na tej dzielnicy/ wprowadzano jakoś tak w czasie pandemii, a potem się przeniosłem, więc nie wiem, jak teraz jest, a tutaj w obecnym "u mnie" ich nie ma, ale nie wydają mi się konieczne, jak na tą okolicę i miejscowe uwarunkowania...
      system netowy w Warszawie znakomity, natomiast tu "u mnie" potrafi płatać figle, więc nawet obsługa nie traktuje go zbyt poważenie, bo jak mi wytłumaczono z przyczyn oszczędnościowych zakupiono najtańszy, jaki można było...

      Usuń
    2. Termin miesięczny - zazdroszczę. Ogólnie rzeczywiście wielkich różnic nie ma, ale jednak ten termin zwrotu odgrywa dużą role. Ja prawie zawsze muszę przedłużać, bo nie wyrabiam się w dwa tygodnie, no chyba, że książka jest wyjatkowo zła, to zwracam nieprzeczytaną do końca.
      Ciekawe z tym brakiem dodatkowych okładek. Jakoś zawsze książki biblioteczne kojarzyły mi się z okładkami...

      Usuń
    3. aha... przypomniało mi się, że jeszcze w Warszawie za niektóre (bardzo nieliczne) wybrane książki trzeba było płacić kaucję, ale już nie pamiętam, jakie to były sumy, to już szacowano jakoś indywidualnie...
      kiedyś tradycyjnie obkładano książki w szary papier, ale czy gdzieś to jeszcze w Polsce funkcjonuje?... nie wiem... no cóż, w "naszej" gminnej bibliotece pracują trzy osoby /ostatnio widuję tylko dwie/, do tego mają jeszcze obowiązki związane z całą działalnością Domu Kultury, więc może nie ma kto się tym zająć?... do tego jeszcze tam był jakiś wielki remont i do tej pory nie mogą się pozbierać z remanentem księgozbioru... nie wszystkie książki są w systemie, a niektóre są wpisane, a realnie ich nie ma... ogarnięcie tego wszystkiego powoli idzie, a pewnie poszło by szybciej, gdyby władze samorządowe dały więcej kasy, która ma tą magiczną moc przyspieszania wielu spraw, zapewne też i kwestii okładek :)

      Usuń
    4. Kaucji nie pamiętam (ja też mieszkałam w Warszawie), a z szarym papierem nie była pewna czy dobrze pamiętam, czyli jednak dobrze :)
      Współczuję tej sytuacji w "Twojej" bibliotece. Remanent księgozbioru jest bardzo pracochłonny, a jeśli do tego dochodzą jeszcze inne obowiązki, to trudno przewidzieć termin zakończenia. Skoro nie ma kasy, to może jacyś wolontariusze by pomogli ;-)

      Usuń
  7. Ostatnio wziąłem się za czytanie, które trochę u mnie kulało. Nie korzystam z bibliotek, bo lubię mieć własne książki. Trochę się tego nagromadziło. Nadmiar ostatnio oddaliśmy do polskiej szkoły. Z Polski przywiozłem sobie znowu kilka książek i pewnie będę musiał trochę starych się pozbyć. Nie można mieć wszystkiego. 😂😂😂
    Marek z E

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, nie można ;-) Ja też lubię własne książki, ale niestety nie mogłam ich wieźć na drugi koniec świata, a teraz nie chcę gromadzić rzeczy, więc albo czytnik (do którego się jeszcze nie przekonałam), albo biblioteka. Przyjemnego i ciekawego czytania Ci życzę :)

      Usuń
  8. Zawsze bardzo dużo czytałam i zawsze miałam najdłuższą kartę biblioteczną. Teraz jakoś ten czas tak zapitala, że jedną książkę czytam pół roku albo lepiej... dlatego zrezygnowałam z korzystania z biblioteki, wole czasem coś kupić. No i biblioteczka mojej mamy, jak się okazało, nie została przeze mnie jeszcze do końca skonsumowana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wiekiem czas niestety zapitala coraz szybciej ;-)
      Fajnie, że masz biblioteczkę, z której możesz skorzystać.

      Usuń
  9. Dziękuję Magnolio za wszystko co napisałaś o bibliotekach w Japonii. WvPolsce jest podobnie.
    Jeśli chodzi o mnie to zawszeduzo czytałam i czytam. Mam dość dużą własną bibliotekę ale korzystam z bibliotek warszawskich a także tych w pobliżu mojej działki.
    Pozdrawiam pięknie.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  10. Mokuren, dziękuję za wpis o bibliotekach i książkach, temat bliski memu sercu wyjątkowo :) Serdeczności posyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się cieszę, że zajrzałaś! Dziękuję :)
      Cały czas nie mogę u Ciebie komentować. Widzę, że inni już normalnie komentują, a ja po wciśnięciu "opublikuj" dostaję domowę dostępu :(

      Usuń
    2. Nie wiem co się dzieje w tym wirtualnym świecie, od dłuższego czasu nie mogę np. do Krysi wejść 😢

      Usuń
    3. Spróbowałam i do Krysi weszłam, ale nie próbowałam zostawić komentarza. Natomiast do Ciebie zaglądam regularnie, czytam, ale komentować nie mogę. To od tego czasu, kiedy w pewnym momencie nikt nie mógł zostawić komentarza, Ty coś naprawiłaś i wszyscy znowu zaczęli komentować, a ja ciągle nie :(
      Coś się dzieje, co dla laików jest nie do ogarnięcia :)

      Usuń
  11. Lubię zapach druku, lubię siedzieć w czytelni, mogę się skupić, mogłam się uczyć, studiować, bo nic nie rozpraszało, dlatego do tej pory wolę wypożyczać, dotykać grzbietów, czytać tytuły. Wydaje mi się, że im więcej wypożyczam, tym więcej pozostaje do przeczytania.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odwiedziny :)
      To tak jak z nauką języków obcych: im więcej umiesz, tym bardziej uświadamiasz sobie jak mało wiesz.
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  12. Jako była bibliotekarka z przyjemnością i zaciekawieniem przeczytałam post. foliowanie za pomocą zszywacza, to musi być moda tej jedynej biblioteki, bo już w końcu lat siedemdziesiątych folię zgrzewało się żelazkiem. Rzadziej wykorzystywano taśmę klejącą, bo ta po jakimś czasie "traciła" klej i osłona się rozpadała. Bardzo fajnie, że u Was na jedną kartę można wypożyczać w kilku placówkach. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Och, całe szczęście, że te zszywacze to jakiś niechlubny wyjątek, a nie reguła. Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  13. Nasza biblioteka w Krainie Deszczowców jest ślicznie urządzona, przytulna i niestety 16 kilometrów od naszego domu. Karta na rok kosztuje 16 euro, w tym są filmy, prasa i książki oczywiście. Ciekawe, że karta dla turystów kosztuje tylko 8 euro, ale przecież żaden turysta nie siedzi tu przez cały rok...chciaż, w takim ślicznym miasteczku...
    Biblioteka mojego dzieciństwa była na strychu starej kamienicy. Spędziłam tam najpiekniejsze lata. A potem pracowałam w bibliotece muzeum, do której nikt nie przychodził, oprócz jednej archeolożki, ale to zupełnie inna historia. Całuski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za interesujące informacje o Twojej bibliotece. Karta dla turystów? Jak to miło, że o nich pomyśleli - człowiek w podróży też czasami chciałby poczytać ;-)
      Jejku, ale historia z tą biblioteką i archeolożką. Pisałaś może o tym u siebie? Chętnie bym przeczytała.
      Pa :)

      Usuń
  14. Kochana
    Za moc ciekawostek- dziękuję:)
    Książki uwielbiam, nie ma dnia bez czytania lub słuchania:)
    Pozdrawiam jesiennie cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochana
    Uwielbiam Twoje wpisy o japońskich ciekawostkach;)
    Ja czytam dużo, także słucham audiobooków:)
    Pozdrawiam kolorowo jesiennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Morgano, dziękuję :)
      Wiem, że bardzo dużo czytasz i słuchasz audiobooków. Czytam Twoje recenzje, ale niestety te książki są dla mnie niedostępne :(
      Okazało się, że Twój poprzedni komentarz wpadł do spamu. Dopiero teraz go wydobyłam.
      Pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
  16. Dziękuję za ciepłe słowa, przyniosły pocieszenie. Niechaj końcówka starego roku i początek nowego będą bardzo udane. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci z całego serca za odwiedziny i życzenia. Zupełnie nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać... Myślami jestem z Tobą.

      Usuń
  17. Mam nieśmiałą prośbę: napisz o przygotowanych świątecznych potrawach, jeśli to nie sprawi kłopotu...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ultro, bardzo chętnie :) Ale ponieważ Świąt Bożego Narodzenia praktycznie nie obchodzę, to napiszę o potrawach ostatniego dnia roku i noworocznych. Postaram się nie zwlekać zbyt długo z wpisem, ale i tak trzeba poczekać do stycznia :)
      Serdecznie pozdrawiam

      Usuń
  18. Aniu, czy u ciebie ok? Po tym, co wiedziałam w tv przerażenie mnie ogarnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, dziękuję za pamięć :-) W Tokio ok, w czasie tego największego trzęsienia u mnie też troszkę kołysało, ale prawie niezauważalnie. Rzeczywiście przerażenie ogarnia, bo w Nowy Rok to potężne trzęsienie i nieustające trzęsienia wtórne trwające cały czas, do tego 2 stycznia pożar samolotu na Hanedzie. Aż nie chcę sobie wyobrażać co przyniesie dalej ten rok...

      Usuń
    2. Aniu, będzie dobrze, rok smoka się niedługo zacznie :) Przykro mi, że u ciebie nieświątecznie, mam nadzieję, że się poukłada i to szybko, żebyś nie musiała się martwić. Mam też nadzieję, że masz z kim pogadać o kłopotach, bo nam babom lepiej, jak się wyżalimy. Teraz mam ograniczone możliwości komunikacji, ale jak wrócę, wyślę ci mój nr telefonu (bez zobowiązań!) i jeśli będziesz chciała pogadać, to whatsapp to zapewni :) Trzymaj się Skarbie, życzę spokoju dla duszy i ciała.

      Usuń
    3. Ewo, dzięki, za propozycję rozmowy też :) Ale na szczęście ten mało świąteczny przełom roku nie jest spowodowany kłopotami. Akurat w tym czasie, kiedy przeciętny Japończyk ma wolne od 29 grudnia do 3 stycznia przynajmniej, mąż pracuje w zwiększonym wymiarze godzin i niestety zero wolnego. Nawet Nowego Roku nie witaliśmy o północy, bo trzeba było wcześnie pójść spać. Za życzenia spokoju dla duszy i ciała serdecznie dziękuję - w każdej sytuacji potrzebne :)

      Usuń
    4. Ufff, dobrze, że nic okropnego. Nie wiem, czy cię pocieszy, ale ja w Sylwestra o 11 już spałam. Starość, Skarbie, Starość :)

      Usuń