10 sierpnia 2021

Przeprowadzka – jak wygląda i ile kosztuje?

Znalezienie, a właściwie wybranie firmy przeprowadzkowej to niełatwe zadanie. Firm jest dużo, oferowane usługi różne, ceny też, więc ciężko się zdecydować. Ale jeśli zależy nam przede wszystkim na niskiej cenie to wybór jest prosty. Konkurencja spora, więc firmy często dają upusty.

Tutaj znowu chciałabym uprzedzić, że nie wiem jak firmy przeprowadzkowe traktują klientów obcokrajowców, nie wiem czy są firmy specjalizujące się w obsłudze obcokrajowców i czy łatwo obcokrajowcowi się przeprowadzić.


Kiedy przeprowadzałam się z Shikoku do Tokio, mieliśmy trochę więcej czasu i mogliśmy spokojnie szukać firmy przeprowadzkowej. Po wstępnym rozeznaniu cen wysłaliśmy zapytania do kilku firm. Następnie umówiliśmy się na spotkanie z dwoma. Przedstawiciel pierwszej zaoferował dość atrakcyjną cenę, ale pod warunkiem, że zdecydujemy się od razu i odwołamy – w jego obecności – spotkanie z drugim przedstawicielem. Cóż było robić, mąż zatelefonował i odwołał. Ostatecznie jednak byliśmy z tej firmy bardzo zadowoleni i z ceny też.

Z kolei przeprowadzka w obrębie Tokio wymagała od nas szybkiego działania i czasu na wybór firmy mieliśmy bardzo, bardzo mało. Jeśli mnie pamięć nie myli, tym razem szukaliśmy inaczej. Na specjalnej stronie internetowej, po podaniu planowanej daty przeprowadzki i wpisaniu skąd dokąd chcemy się przeprowadzać, system podawał oferty różnych firm. Pamiętam, że zaskoczyła mnie szybkość reakcji. Po kliknięciu „pokaż oferty”, natychmiast dostaliśmy kilka ofert. I to natychmiast to naprawdę było natychmiast – kwestia kilku-kilkunastu sekund.

Jedna z firm mogła przysłać do nas przedstawiciela bodajże w ciągu godziny. I rzeczywiście, przyszedł po godzinie, popatrzył, zadał kilka pytań, przygotował szczegółową ofertę, wydrukował i po sprawie. Tempo zawrotne, właściwe stolicy ;-))

Cena nie była może aż tak atrakcyjna, jak byśmy sobie życzyli, ale ze względu na ograniczenia czasowe zdecydowaliśmy się. Poza tym była to ta sama firma, która przeprowadzała nas wcześniej z Shikoku, więc wiedzieliśmy co i jak.

Podczas spotkania przedstawiciel wyraźnie ucieszył się słysząc, że pasuje nam poniedziałek a nie weekend i oznajmił, że mają tego dnia luz. Ale jak przyszło co do czego, tzn. do dnia przeprowadzki, to okazało się, że wysłali do nas ekipę z oddziału w sąsiedniej prefekturze z miasta oddalonego o ponad 100 km (!).

Dostaliśmy też gruby (ponad 100 stron) informator/katalog przeprowadzkowy i mogliśmy rozpocząć przygotowania.

Maskotką tej firmy jest panda, ale ta z okładki katalogu wygląda trochę przerażająco ;-)

 

Co zawiera taki katalog?

>Informacje o firmie, jej osiągnięciach, podejściu do klienta, itp.

>Opis procesu przeprowadzki, szczegóły poszczególnych planów przeprowadzkowych, wskazówki jak prawidłowo spakować kartony, listę zadań do wykonania przed przeprowadzką i po niej wraz z procedurami typu wymeldowanie się, zameldowanie, zmiany w dokumentach, gazownia, wodociągi, itp.

>Standardową umowę przeprowadzkową.

>Informacje o gadżetach firmowych wraz z cenami, bo może ktoś chciałby sobie na pamiątkę zakupić skarpety, ręcznik albo termos ze znaczkiem firmowym.

>Pozostała część to właściwie katalog usługowo-sprzedażowy oferujący wszystko to, co może być przydatne w nowym miejscu.

Tabliczka z nazwiskiem? Proszę bardzo, są rozmaite. Nowy klimatyzator? Pralka? Lodówka? Telewizor? Rower? Łóżko? Zasłony? Garnek do gotowania ryżu? Nie ma sprawy.

Chcesz się pozbyć biżuterii, markowych ciuchów, komputera i tym podobnych rzeczy? Bez problemu. Firma odkupi je po dobrej cenie. Pomoże też w sprzedaży samochodu, przewiezie w komfortowych warunkach twojego czworonożnego pupila, pomoże w zakupie i instalacji internetu.

Nie korzystałam z tych usług, więc nie wiem czy to tylko na papierze tak wspaniale wygląda. Zastanawiałam się co prawda na zakupem pralki i klimatyzatora, ale ostatecznie zrezygnowałam, między innymi ze względu na cenę – udało mi się znaleźć tańsze w innym sklepie.

Z kategorii ciekawostek typu „co kraj to obyczaj”: można też zamówić druk kartek pocztowych informujących o przeprowadzce, które wysyła się w Japonii (a przynajmniej do niedawna wysyłało) w hurtowych ilościach do znajomych czy do współpracowników, a także podarunki przeprowadzkowe tańsze lub droższe (np. ściereczki kuchenne, mydełka, ręczniki), którymi obdarowujemy najbliższych sąsiadów w nowym miejscu.
 

Po lewej przykłady kartek, a po prawej tańsze zestawy prezentowe po 500 jenów.

Chociaż z tymi prezentami to nie wiem jak teraz jest. Kiedyś po przeprowadzce chodziło się z drobnym prezentem przywitać do sąsiadów po obu stronach mieszkania na naszym piętrze i niższym plus tych bezpośrednio pod nami, czyli w sumie do pięciu. Ale czasy się zmieniły i Japończycy stali się nieufni albo może raczej wolą nie mieć kontaktów z innymi. Kiedy przeprowadziliśmy się z Polski na Shikoku, mąż obszedł sąsiadów, ale nikt mu nie otworzył. Przy którejś próbie listonosz mu wyjaśnił, że zwłaszcza w mieszkaniach na wynajem ludzie nie reagują na wizyty sąsiadów/obcych. W Tokio już nie poszliśmy z wizytą osobistą tylko wrzuciliśmy do skrzynek sąsiadów „list powitalny”, bo jednak głupio nam było tak po prostu zamieszkać i nic nie zrobić.

Wracajmy do przeprowadzki.

Wybraliśmy jedną z tańszych opcji, więc musieliśmy spakować się sami. Dostaliśmy w ramach opłaty 10 dużych i 20 małych kartonów, taśmę, 2 torby na futony (materace do spania), 5 kartonów z wieszakiem (do powieszenia ubrań). Niestety papier i folię bąbelkową musieliśmy załatwić we własnym zakresie. Przy przeprowadzce z Shikoku do Tokio dostaliśmy za darmo i kartony, i folię, i papier w tak dużych ilościach, że nie wykorzystaliśmy wszystkiego.

Kartony miały nadrukowane nazwy pomieszczeń i przedmiotów. Wystarczyło więc po zapakowaniu tylko pozaznaczać do którego pomieszczenia ma być wstawiony karton i co zawiera. Przyspieszało to całą akcję pakowania.


 

Droższe opcje przewidują pakowanie całego dobytku, rozpakowanie w nowym miejscu, usługę sprzątania całego mieszkania/domu, pakowanie tylko naczyń, itp., więc w przypadku najdroższej praktycznie nic nie trzeba robić samemu.

Ekipa miała dojechać między 8.00 a 8.30, ale sporo się spóźniła, bo jak już wspomniałam wcześniej jechali do nas z daleka. Oczywiście zostaliśmy poinformowani telefonicznie o spóźnieniu i wielokrotnie przeproszeni. Miało przeprowadzać nas dwóch pracowników, ale przyjechało trzech, w tym młoda dziewczyna chyba dopiero przyuczająca się, bo pracowała według wydawanych poleceń i sporo jej podpowiadano co i jak. Ekipa przyjechała, rozejrzała się po naszym spakowanym mieszkaniu i poszła ustawiać ciężarówkę na malutkim placyku przed domem. Mimo posiadanych umiejętności manewrowania w wąskich uliczkach nie udało im się wjechać jak planowali pod same drzwi. Zastawili dojazd do budynku, ale tutaj pod tym względem wszyscy są wyrozumiali i nie złoszczą się, gdy trzeba zaczekać na odblokowanie drogi.

Ekipa zastanawia się jak ustawić samochód.

W następnej kolejności ekipa zabezpieczyła futryny, ściany, podłogę oraz meble i zabrała się za wynoszenie kartonów i mebli. Pracowali szybko i sprawnie. Na koniec wynieśli lodówkę i pralkę. Cały czas z dbałością, żeby nie uszkodzić podłogi ani ścian. Po zapakowaniu wszystkiego, na klapy ciężarówki została w naszej obecności założona plomba.

 



 

Acha, zanim ekipa odjechała sprawdziliśmy wspólnie czy nic nie zostało uszkodzone przy wynoszeniu bagaży. Odkryliśmy jedno zadrapanie (kawałek naderwanej tapety) na ścianie nad schodami w korytarzu. Niewielki, ale jednak był. Uszkodzenie zostało sfotografowane przez obie strony i umówiliśmy się, że jeżeli agencja nieruchomości zażąda od nas odszkodowania, to firma przeprowadzkowa je pokryje. Agencja nieruchomości wypatrzyła uszkodzenie, ale na szczęście okazało się, że wystarczy przykleić naderwaną tapetę i nic nie będzie widać. Kosztowało to 550 jenów – drobiazg, ale zwrot od firmy przeprowadzkowej zgodnie z obietnicą dostaliśmy.

Kiedy dotarliśmy na nowe mieszkanie, ciężarówka już czekała. Komisyjnie sprawdziliśmy plombę – nie wykazywała oznak otwierania. Znowu zabezpieczono ściany na korytarzu budynku, a w mieszkaniu ściany i podłogi. Tym razem ekipa miała utrudnione zadanie, bo musiała wnosić bagaże na drugie piętro (bez windy) po dość wąskich schodach.

Zapomniałabym. Pewnie pamiętacie, że w Japonii obowiązuje zwyczaj zdejmowania butów przed wejściem do domu. I panowie przeprowadzkowi (pani też) wchodząc do mieszkania buty zdejmowali, a wychodząc zakładali ponownie. Niezależnie czy byli z pustymi rękami czy wnosili/wynosili np. lodówkę. Dodatkowo zanim zaczęli wnosić bagaże do nowego mieszkania zmienili skarpetki na nowe/czyste. O czym zostaliśmy poinformowani. A może nawet pokazywali nam te skarpetki – już nie pamiętam.

Kartony ustawiane były na specjalnej tkaninie rozłożonej na podłodze. Meble poustawiano nam we wskazanym miejscu. Kiedy jeszcze w trakcie wnoszenia bagażu zmieniłam zdanie i poprosiłam o przestawienie szafy nie było narzekania, że jestem niezdecydowana.

W opłatę wliczona była usługa drobnych czynności, tzw. usługa 10-minutowa, czyli np. zamontowanie oświetlenia górnego, zawieszenie zasłon.

Podobał mi się sposób ustawiania lodówki. We wskazanym miejscu najpierw położono dwie długie listwy-podkładki pod nóżki, na nich ustawiono lodówkę, upewniono się czy dobrze stoi i wtedy dopiero usuwano podkładki. Podkładki były szerokie, więc było pole manewru. Nie było suwania lodówką bezpośrednio po podłodze. Pamiętam jak w Polsce podczas przeprowadzki do świeżo wyremontowanego mieszkania młodzieniec ustawiający lodówkę porysował mi nową podłogę, bo twierdził, że każda lodówka ma ruchome nóżki i na tych nóżkach się ją przesuwa. No ale widocznie moja lodówka miała te nóżki w nienajlepszym stanie i podłoga się porysowała. Oczywiście to była wina lodówki, nie młodzieńca ;-)

Operacja wnoszenia również przebiegła sprawnie i szybko. Niepotrzebne kartony i inne śmieci ekipa zabrała ze sobą. Całą resztę kartonów po opróżnieniu można zwrócić firmie przeprowadzkowej, ale tym razem była to usługa dodatkowo płatna, więc wolałam wyrzucić je sama, co szczerze mowiąc sprawiło mi trochę kłopotu, bo papier zabierają tylko dwa razy w miesiącu. Przy przeprowadzce z Shikoku do Tokio zwrot kartonów był bezpłatny. Wystawiało się związane kartony przed dom, informowało o tym firmę przeprowadzkową i kartony znikały nie wiadomo kiedy.

Zapewne wiecie, że w Japonii nie daje się napiwków. Ale w przypadku przeprowadzki można ekipie podziękować za dobrą pracę wręczając drobną kwotę. Jeśli mnie pamięć nie myli, to dwóm pracownikom daliśmy po 1000 jenów, a szefowi – 2000. Niedużo, ale zgodnie z obowiązującymi stawkami.

Na zakończenie cała ekipa przyszła się pożegnać i na tym przeprowadzka się zakończyła.

Ile to wszystko kosztowało? 50 tysięcy jenów. Utargowaliśmy około 5 tysięcy powołując się na wcześniejsze korzystanie z usług tej firmy.

Z kolei przeprowadzka z Shikoku do Tokio kosztowała 194.400 jenów. Wliczona była usługa pakowania naczyń (mamy bardzo dużo kieliszków do wina, których wolałam wtedy nie pakować sama) i drobiazgów kuchennych, a także usługa odbioru kartonów po przeprowadzce.

Generalnie sprawnie, profesjonalnie, miło, z dbałością o ściany, podłogi i sam bagaż oczywiście też. Wszystko dojechało w całości.

(Kurs średni z dn. 9 VIII: 100 JPY = 3,5 PLN)

Większość zdjęć to sfotografowany katalog, a zdjęcia w katalogu były niezbyt dobrej jakości :(


 

40 komentarzy:

  1. Nie myślałam, że z takim zainteresowaniem będę czytała opis przeprowadzki:) Wypunktowałaś wszystkie ciekawe informacje. Gdybym miała firmę przeprowadzkową potraktowałabym twój tekst jako poradnik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie :))
      Dziękuję. Cieszę się, że mój tekst na coś się przydał/przyda.

      Usuń
  2. Ja też przeczytałam wszystko "od deski do deski". Brzmi jak bajka o przeprowadzce 🙂 Życzę dobrego mieszkania i samych szczęśliwych chwil w nowym mieszkaniu 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeprowadzałam się kilka razy jeszcze w Warszawie, ale od 1973 r do 2017 siedziałam ciurkiem na Stegnach. I nagle "BUM- przeprowadzka do Berlina". Braliśmy tylko część mebli, trzy tygodnie trwało likwidowanie dobytku i pakowanie w kartony tego, co chcieliśmy zabrać. Przeprowadzała nas firma specjalizująca się w przeprowadzkach poza Polskę. A cała przeprowadzka kosztowała mnie 15 kg mojej wagi in minus i konieczność kupienia sobie nowych rzeczy, bo dotychczasowe spadały ze mnie. Nim my dotarliśmy do Berlina, panowie którzy wyruszyli z naszymi rzeczami o 4 rano spokojnie je dowieźli i wnieśli na 3 piętro nie korzystając z windy, bo ta jest przeznaczona tylko dla 4 chudych osób. A moja córka przeprowadzała się z Monachium do Berlina korzystając z firmy specjalistycznej, czyli dwa dni przed "dniem zero"
    ekipa przyszła, popatrzyła, zapisali coś tam w notesiku, w dzień przeprowadzki wszystko sami spakowali, na planie mieli rozrysowane przez córkę co gdzie ma stać w nowym miejscu. Meble wywędrowały przez balkon (trzecie piętro) i potem w Berlinie wwędrowały do mieszkania przez balkon,(gdyby nie było balkonu wędrowałyby przez okno) a ekipa wszystko porozkładała tak jak to było w mieszkaniu monachijskim.Koszt chyba 8 tys. euro, ale na koszt pracodawcy córki. To taka firma, że gdybyś zostawiła nieumyte szklanki w zlewie w Monachium, to znalazłabyś je nadal nieumyte w zlewie w mieszkaniu berlińskim. Mam nadzieję, że dobrze się Wam w tym nowym miejscu mieszka. Tylko strasznie mało piszesz, szkoda!
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opis Twoich doświadczeń przeprowadzkowych.
      Taka przeprowadzka jak Twojej córki to sama przyjemność i jaka wygoda. Tutaj też taka usługa jest dostępna (co prawda podejrzewam, że szklanki mogłyby zostać umyte ;-)) i gdyby mi pracodawca zapłacił to też bym skorzystała :)
      Dziękuję, mieszka się dobrze. A na rzadkie pisanie to już nie mam wymówki, wszystkie wyczerpałam. Skończyłam temat przeprowadzki, to może teraz będzie mi łatwiej pisać.
      Serdecznei pozdrawiam :)

      Usuń
  4. O....Super.Podoba mi się ta uważność.
    Przy okazji dowiedziałam się jak z cenami innych artykułów. :)
    Czy stwierdzenie, że pensje ( dot. sportowców)w Japonii są na tyle wysokie, że trzyma ich to w kraju blisko rodziny, można przenieść i na inne zawody? I w jakim stopniu zwykli Japończycy znają np. angielski lub inne j. europejskie?
    Super ciekawy wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiem z tymi pensjami sportowców. Mogłabyś trochę rozwinąć? Sportem mało się interesuję, ale z tego co wiem to japońscy piłkarze czy bejsboliści grają w europejskich i amerykańskich ligach. Artyści (np. tancerze baletowi, muzycy) też działąją w zespołach zagranicznych.
      Co do języków, to bywa różnie - jedni znają lepiej inni gorzej. Młodzi ludzie z pewnością lepiej. W szkołach uczą angielskiego, pracują też native speakerzy, ale jak bardzo to się sprawdza w praktyce trudno mi powiedzieć, bo ja używam do komunikacji tylko japońskiego.
      Dziękuję :)

      Usuń
    2. W czasie meczu siatkarzy Japonii padła taka wypowiedź, że niewielu decyduje się na grę w ligach światowych właśnie ze względu na dobre zarobki na miejscu.I stąd moje pytanie o inne zawody.
      Dziękuję za odpowiedź.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. Trochę poczytałam i wygląda na to, że zarobki siatkarzy nie są jakieś wyjątkowo wysokie. W Japonii nie ma zawodowej ligi siatkarskiej, a siatkarze są zwykłymi pracownikami firm, które są właścicielami zespołów siatkarskich. Z rana wykonują zwykłe obowiązki pracownicze (takie wymagające mniej zaangażowania), a popołudniami i wieczorami trenują. Dostaja pensje takie jak inni pracownicy w ich wieku, no może troszeczkę wyższe, ale na pewno nie są to jakieś kokosy.
      W piłce nożnej i bejsbolu są ligi zawodowe, więc tam z pewnością zarabiają więcej, ale tego nie sprawdziłam, bo jakoś siatkarze mi utkwili w głowie po Twoim komentarzu.
      Jak z innymi zawodami to nie wiem. W jakichś specyficznych, wyjątkowych być może zarabiaja dużo, ale generalnie dochody przeciętnego Japończyka nie są bardzo wysokie.
      Czy wysokie pensje trzymają ich w Japonii? Hmm, trudno powiedzieć. To raczej zależy od charakteru danej osoby. Są Japończycy którzy wyjeżdżają za granicę, bo "bardziej podoba im się" zachód (USA, Europa), bo źle się czują w Japonii.

      Usuń
    4. Dziękuję za informacje.
      Ważne żeby odnaleźć ten kąt, w którym czujemy się najlepiej. Czasem zupełnie nie pasuje się mentalnie i osobowościowo do kraju urodzenia.

      Usuń
  5. Zgadzam się z pierwszym komentującym, bardzo szczegółowy opis,rzeczywiście może służyć za poradnik. Pomimo, że niedawno zakończyła się olimpiada w Tokio, to jednak mało było przy tej okazji ciekawostek z Japonii. Dlatego Twój wpis nabiera dodatkowego znaczenia, rozsławiasz ten kraj. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :))
      Z rozsławianiem, to przesadziłaś, ale cieszyłabym się gdyby dzięki mojemu blogowi można się było trochę dowiedzieć o Japonii.
      Serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Toz to prawie jak przygotowanie do jakichś świąt w Polsce. No i ta stustronicowa reklamówka… jak rzekłaś, co kraj to obyczaj…nie pozostaje mi nic innego jak życzyć jak najmniejszej ilości przeprowadzek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O!, super życzenia Marku, dziękuję. Taki mam plan i mam nadzieję, że się sprawdzi.

      Usuń
  7. Brzmi bardzo ciekawie, u nas taki profesjonalizm chyba się nie zdarza, żadnej firmie...
    My korzystaliśmy raz z firmy przeprowadzkowej, nie tyle do przewiezienia, co do wniesienia olbrzymiej kanapy na 3 piętro.
    Poszło super i tanio, ale nie testowałam przy przeprowadzce.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce tylko dwa razy korzystałam z firmy przeprowadzkowej, więc mam malutkie doświadzczenie.
      Skoro firma sprawdziła się w takiej sytuacji, to pewnie i przeprowadzkę przeprowadziłaby profesjonalnie.

      Usuń
  8. Bardzo szczegółowy opis przeprowadzki.
    Moje uznanie Magnolio.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Bardzo ciekawa relacja :). Nie spotkałam się jeszcze z tak zaawansowaną organizacją przeprowadzki, więc czytałam z zapartym tchem :). Korzystałam kilka razy z firm niby-przeprowadzkowych, ale one zajmowały się tylko wynoszeniem/wnoszeniem mebli i spakowanych we własnym zakresie rzeczy, oraz ich transportem. Ale ja mieszkam w niezbyt dużym mieście, może w większych są bardziej wszechstronne firmy, a może to kwestia uzgodnienia szczegółów... zresztą to było parę lat temu, może do dzisiaj coś się w tej kwestii zmieniło. Zwróciłam uwagę na kwestię zabezpieczeń, super sprawa, że w Japonii tak o to dbają. I w sumie chyba nie wyszło to drogo. Też wolałabym zapłacić, żeby ktoś spakował i potem rozpakował wszystkie książki, talerze itp, niż tracić na to parę dni.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te zabezpieczenia, dbałość o mieszkanie/dom i bagaże też mi się bardzo podoba tutaj, zwłaszcza, że miałam nienajlepsze wspomnienia z Polski z przeprowadzką.
      Serdecznie pzodrawiam :)

      Usuń
  10. Kochana
    Jak zawsze ciekawe opisane życiowe perypetie z odleglej dla mnie Japonii-dziękuję💝😃
    Pozdrawiam serdecznie😊💛🌼
    Zapraszam na nowy post- link nie wyświetla się u Was, znowu😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja Ci dziękuję za odwiedziny.
      Rzeczywiście, nie wyświetla się - dziękuję za powiadomienie :))

      Usuń
  11. Świetnie piszesz, dlatego wpis o przeprowadzce czyta się jak kryminał. Czeka się, aż coś upadnie, potłucze się, urwie kant, zarysuje odrzwia. A tu nic, kończy się happy andem, w dodatku sprawnie i tanio. Gratulacje, proszę pisać częściej, będzie co czytać o ciekawym życiu na antypodach.
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, cieszę się, że się podobało, ale ten efekt "kryminalny" to całkowicie niezamierzony. Postaram się :)
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  12. Trzeba przyznać, że czyta się to z wytrzeszczonymi oczami, porównując do polskich standardów 😁 Inna sprawa, że przeprowadzałam się jakieś 30 lat temu, więc może i u nas jest już inaczej i nie traktuje się przeprowadzki jak pożaru.

    Znów odniosę się do Korei. Mieszkająca tam Polka mówiła, że samemu się nie pakuje w kartony, bo wtedy firma przeprowadzkowa nie bierze odpowiedzialności. Wszytsko robią oni i również wszystko ustawiają w nowym mieszkaniu (nawet układają ubrania w szafie!). Widziałam też, że w wysokich blokach nie znoszą maneli po schodach, tylko podjeżdża zewnętrzny dźwig, rozbiera się okno i na ten dźwig ładuje meble. To już w ogóle kosmos 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe to co piszesz o Korei. Rozumiem ten brak odpowiedzialności, ale ja osobiście wolałabym sama sobie układać rzeczy w szafach ;-)
      W Japonii też zdarzają się dźwigi, ale tylko w przypadkach, kiedy nie da się czegoś dużego wynieśc standardowo.

      Usuń
    2. Z ubraniami w szafie to być może jest tak, że fotografują półki, a potem odtwarzają ułożenie w nowym miejscu? W końcu szafv ścienne wszędzie jednakowe.
      😁
      Nie wiem, wspomniana przeze mnie Polka będzie się niedługo przeprowadzać i na pewno wszystko dokładnie opisze.

      Usuń
    3. Pewnie fotografują, ale mi bardziej chodziło o to, że własne ubrania (w tym np. bieliznę) wolałabym jednak układać sama :)
      Chyba wiem, o kogo chodzi, to też sobie obejrzę.

      Usuń
  13. Przeczytałam kolejny Pani tekst o Tokio i przyznam ,że gdybym miala mieszkać w takim kraju , samobójstwo by mi zrobiło najlepiej. Nie winię Pani za sposób opisywania bo to już kolejny opis , który pokazuje mi Japonię jako strasznie duszny kraj. Momentami szpital psychiatryczny w moim odczuciu. Pomyślałam sobie dlaczego nikt tam nie robi porządków. Jest tyle krajów, dzisiątki których opbyczaje nie pasują światu i świat wchodzi- rozwala wszystko i buduje albo rozwalone zostawia a tu żadnej interwencji. Dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się z Panią, że pod pewnymi względami to duszny kraj. Ale pod wieloma innymi - bardzo wygodny do życia. Pyta Pani dlaczego nikt tu nie robi porządków. A ja zapytam: dlaczego akurat w Japonii miano by robić porządki? Widocznie są inne kraje, w których robienie porządków bardziej się opłaca.

      Usuń
    2. Nie warto odpowiadać na te zaczepki - to zwykły troll 😉

      Usuń
    3. Ta myśl o "naprawie" w kontekście kompletnie oderwanym od tematu. Nie każde miejsce jest dla każdego i co dla mnie być może męczące, innym może dawać radość i odpoczynek. Jest źle gdy narzuca się swoje zdanie , swoją wizję świata. Jak widzę Pani przyjaciółka odebrała mi wszelkie prawa więc pewnie zaraz i Pani jak i Ona , jak i inni kasować moje słowa . Nie chciałam Pani przymuszać do opowiadania się i przepraszam ,ze z mojego powodu ktoś to czyni.

      Usuń
    4. @To przeczytałam.
      Dzięki :) Ale znam tę Panią z innych blogów i mojego poprzedniego, i na razie wszystko OK.

      Usuń
    5. @Kloszard
      Nie ma sprawy, dopóki nie obraża Pani nikogo, nie będę kasować.
      Z pierwszą częścią Pani komentarza zgadzam się całkowicie.

      Usuń
  14. Wyrzuciła Pani mój ostatni komentarz czy też ja czegoś nie dopełniłam ,że go nie ma ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie wyrzucałam, nic nie kasowałam. O jaki komentarz chodzi?

      Usuń
  15. Widocznie ja coś źle zrobiłam. Przepraszam za zamieszanie z mojego powodu. Widać siła wyższa ograniczyła mój słowotok.

    OdpowiedzUsuń
  16. ...Przypomniałam sobie to co zniknęło a było tam pytanie. Dopuszcza Pani wobec mnie nazywanie mnie trolem a gdybym to ja kogoś tak nazwała ?.
    Dzięki Pani przyszła mi do głowy pewna myśl . Jest na świecie wiele krajów, wiele kultur wiele społeczności. Nikt nie odważa się niszczyć tych gdzie obowiązują zasady jednakie dla wszystkich od początków istnienia świata. Niszczy się miejsca gdzie zasad zaczyna brakować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy dopuszczam, ale proponuję nie roztrząsać takich dylematów, nie gdybać, nie filozofować, bo nie temu służy ten blog.

      Usuń