No właśnie, jak to z tą zielenią jest? W poprzednim
poście o Tokio (tutaj) obiecałam rozprawić się z mitem betonowej pustyni i
brakiem zieleni. Zatem zaczynamy.
Bardzo często spotykam się z opinią, że Tokio to betonowa
pustynia. Zupełnie nie wiem, jakie są tego przyczyny, bo przecież zieleni mamy
tu pełno. Być może ktoś kiedyś uznał, że w nowoczesnym mieście wypełnionym
wieżowcami na pewno nie przewidziano miejsca na drzewa i trawę, i potem inni
zaczęli powtarzać ten niesprawdzony pogląd? Kiedy pokazałam zdjęcia miasta z
lotu ptaka, w komentarzach wiele osób pisało o betonowej pustyni. Z wysokości
rzeczywiście nie widać dokładnie. Ale z poziomu ulicy świat wygląda zupełnie
inaczej. Mam nadzieję, że Was przekonam :)
W Tokio jest prawie 12 tysięcy różnego rodzaju parków o
łącznej powierzchni około 8 tys. ha. Jest też dziesięć obszarów chronionego
krajobrazu (w tym trzy parki narodowe) o łącznej powierzchni prawie 80 tys. ha.
No ale ponieważ Tokio jest ogromne i powyższe dane
uwzględniają nawet odległe wyspy, spójrzmy na liczby dotyczące tylko 23
dzielnic: 6131 parków o łącznej powierzchni 4100 ha stanowi 6,5% powierzchni
dzielnic; na osobę przypada 4,3 m2 parku. Dużo to czy mało? Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że to całkiem dobre dane.
Pięć największych parków Tokio (w 23 dzielnicach) to: Mizumoto
(96,3 ha), Kasairinkai (80 ha), Toneri (63,1 ha), Hikarigaoka (60,7 ha), Yoyogi
(54 ha).
Porównajmy
z Warszawą, o której mówiło się, kiedy jeszcze w niej mieszkałam, że jest tak
zielona, że można ją przejść wszerz i wzdłuż praktycznie nie opuszczając
(jakiegoś) parku. Otóż, parki i tereny zieleni urządzonej zajmują 8% powierzchni
Warszawy (źródło: www.infowarszawa.pl). Jeden z większych warszawskich parków, Łazienki Królewskie, mają
powierzchnię 76 ha.
Weźmy jednak pod uwagę, że to są tylko parki, a oprócz
nich w Tokio mamy jeszcze zwykłą zieleń miejską i zieleń przydomową, a tych
jest naprawdę mnóstwo, więc spacerując po mieście co chwila trafiamy na jakąś
formę zieleni. Nie zapominajmy też o świątyniach i chramach, które bardzo
często otoczone są mnóstwem zieleni. I oczywiście Pałac Cesarski – ogromna
wyspa zieleni w samym środku Tokio. Cały kompleks pałacowo-ogrodowy zajmuje 230
ha.
To teraz popatrzcie na zdjęcia. Starałam się wybrać te jeszcze nie pokazywane na blogu. Dodatkowo,
jeśli przejrzycie dotychczasowe wpisy, to też zobaczycie sporo zieleni
miejskiej.
|
Przed budynkami (tu akurat restauracja) wystawiane są różne rośliny doniczkowe. |
|
Boczna uliczka |
|
Budynek urzędu dzielnicy Toshima |
|
Boczna uliczka z zielenią doniczkową |
|
Doniczki przed prywatnymi domami. Zieleń jeszcze niezbyt bujna, ale doniczek sporo. |
|
Zieleń na dachu budynku biurowego |
|
Zieleń na dachu domu towarowego Takashimaya |
|
Taras w biurowcu |
|
Tokyo Square Garden - budynek biurowo-usługowy |
|
Bonus: panie w kimonach :) |
I jak?
Czy zgodzicie się ze mną, że Tokio nie
jest betonową pustynią?
No nie jest betonowa pustynią- to prawda!I ma coś, co mnie się podoba- tę zieleń doniczkową na poziomie ulicy i tę zieleń na "piętrach" i dachach budynków. Betonową pustynię to ja miałam w 1973 roku w Warszawie gdy się wprowadziliśmy na Stegny. Mało tego- to wyraźnie była pustynia na Księżycu lub Marsie.Gdy wyjeżdżałam stamtąd w 2017r osiedle było "zielone", dobrze zadrzewione, z wielkimi trawnikami, różnorodnością kwitnących drzewek i krzewów, z przydomowymi ogródkami i nawet z ogrodzonymi ogródkami dla psów, by miały gdzie się bawić. W Singapurze też widziałam sporo "zieleni doniczkowej"- była w tych miejscach, w których pod spodem przebiegały "podziemne arterie"-ważne rurociągi różnego rodzaju, sieci wod-kan. i elektrycznej.W razie awarii przestawiano część doniczek, zdejmowano płyty i był dostęp do miejsca awarii-bez wykopków i stert ziemi, bez bałaganu i brudu.
OdpowiedzUsuńWrażenie "betonowej pustyni" bierze się stąd, że ta zieleń w Tokio jest raczej mało widoczna gdy się robi zdjęcia z wysokich pięter, a wieżowce stoją blisko siebie i dookoła widać głównie "beton i szkło".
Ale i tak na każdym zdjęciu widać, że miasto jest zadbane, czyste.
Miłego;)
Cieszę się, że potwierdzasz :)
UsuńO, ja też mieszkałąm na Stegnach prawie 12 lat. Nie znam początków, bo sprowadziłam się w 2001, ale to między innymi właśnie ta ilość zieleni pomogła w podjęciu decyzji. Z wielkim żalem się wyprowadziłam.
Masz rację, że z wysokości po prostu tej zieleni nie widać, no chyba, że jest to jakis ogromny park. Bardzo mi sie podoba ta zieleń doniczkowa, widoczna zwłaszcza przed prywatnymi domami. Pewnie w ten sposób ich mieszkańcy rekompensuja sobie brak ogórdka lub jego niewielki rozmiar.
Pozdrawiam serdecznie :)
Trochę mnie przekonałaś ale.....
OdpowiedzUsuńPrzecież w Warszawie są nie tylko parki i skwery ale także mnóstwo zieleni osiedlowej. Na każdym osiedlu są ogródki przydomowe i skwerki, na tzw. patio między domami są piękne trawniki i grządki i drzewa i krzewy.
Nadal twierdzę że Warszawa to wyjątkowo zielone miasto. Ponadto mamy na terenie stolicy rezerwaty przyrody np. Lasek Bielański czy Las Kabacki. Poza tym tuż na obrzeżu jest Kampinoski Park Narodowy.
Chyba mniecałkowicie nie przekonasz Magnolio... bo ja jestem w Warszawie beznadziejnie zakochana.
Stokrotko, wiem, że Warszawa jest wyjątkowo zielonym miastem, bo ja też jestem (byłam od urodzenia aż do 2017) warszawianką. I absolutnie nie chcę nikogo przekonywać, że w Tokio jest więcej zieleni niż w Warszawie. Podałam dane dotyczące Warszawy tylko dla orientacji. Zależało mi wyłącznie na pokazaniu, że Tokio nie jest tylko miastem betonu, stali i szkła, ale także pełne zieleni, różnorodnej.
UsuńJeśli choć trochę Cię przekonałam, to i tak bardzo się cieszę :)))
Ja jestem przekonana :). Powtórzę to co pod poprzednim postem - nigdy nie uważałam, że Tokio jest betonową pustynią. Nie byłam w Tokio, ale ze wszystkich zdjęć i filmów, jakie widziałam, wynikało, że zieleni jest dużo i generalnie mam takie wyobrażenie, że Japończycy lubią i szanują przyrodę, i zawsze potrafią znaleźć dla niej miejsce, jak widać - nawet na tarasach i elewacjach biurowców. Ze statystyki, którą przytoczyłaś, wynika, że Tokio (6,5%) i Warszawa (8%) są porównywalnie zazielenione, więc nie ma się co spierać o te 1,5%, bo trzeba by jeszcze uwzględnić tę "prywatną" lub nie skatalogowaną zieleń. W każdym dużym mieście są na pewno jakieś pustynne blokowiska, ale to nie przesądza o całokształcie.
OdpowiedzUsuńTak na marginesie - ostatnio pojawiła się u nas moda na tzw. zielone przystanki - wiaty na przystankach obrośnięte odporną na miejskie zanieczyszczenia roślinnością. A w przepisach budowlanych wprowadza się obowiązek przeznaczenia na zieleń i zadrzewienie jakiegoś określonego odsetka powierzchni gruntu budowlanego. Może ten świat nie zginie tak szybko...
To super!
UsuńW pełni się z Tobą zgadzam, nie ma co sie spierać o tę różnicę. Zresztą i tak nie chodziło mi o porównanie i przekonywanie o wyższości jednego miasta nad drugim, tylko o przekonanie o dużym zazielenieniu Tokio :)
Świetny pomysł z tymi wiatami przystankowymi. Nie wiedziałam o tym nic a nic. Aż sobie wyguglałam. Taka ściana zieleni chroni też przed upałami, więc może wreszcie podczas upałówv będzie przyjemniej pod plastikowymi wiatami.
No faktycznie, zieleń wpycha się wszędzie i dobrze.
OdpowiedzUsuńTo chyba stad ten mit, ze nowoczesność z betonem i stalą się kojarzy, a Japonia to wszak wzór nowoczesności.
Na moim osiedlu tez sporo zieleni i byłoby więcej, gdyby nie tereny pod parkingi i łobuzeria co niszczy drzewka.
Cieszę się, że udało mi się i Ciebie przekonać :))
UsuńNo właśnie, tu jest chyba mniej takiej łobuzerii, więc ta zieleń jakoś sie utrzymuje. Ktoś się stara, sadzi zieleń i się nią zajmuje, a ktoś inny ma to w wielkim poważaniu i niszczy. I co komu po zniszczeniu drzewka?
Mokuren, pokazałaś, że z poziomu ulicy świat wygląda inaczej, potwierdziłaś moje domysły. Jest zieleń :) Podoba mi się duża ilość roślin doniczkowych na ulicach, włączanie się zwykłych mieszkańców w "uzielenianie" miasta, wykorzystywanie tarasów i budynków usługowych. Masz rację, Tokio NIE jest betonową pustynią :)))
OdpowiedzUsuńJest zieleń! Nie ma betonowej pustyni! Cieszę się, że potwierdzasz :)
UsuńWłaśnie! To mi się baaaardzo podoba. :) Świetnie pokazałaś swoją perspektywę na zdjęciach, wiesz, że interesuje mnie Tokio nie wyłącznie panoramicznie i stricte turystycznie, a własnie perspektywa z ulicy. Codzienna, niezawoalowana w stereotypy.
OdpowiedzUsuńDobrze Cię rozumiem, ja też wole oglądać zdjęcia "codzienne", a nie tylko te typowe turystyczne, które często bywają podkolorowane.
UsuńDrzewa, krzewy i trawą są potrzebne do życia. Dobrze, że wszyscy starają się, aby była też w miastach. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńMasz rację, że zieleń potrzebna jest do życia.Wygląda na to, że tokijczycyto rozumieja i starają się jak najwięcej tej zieleni pielęgnować.
UsuńPozdrawiam słonecznie :)
Ja uwielbiam wszystko co japońskie. Przez przypadek oglądałam dwa reportaże o Japonii i w nich rzeczywiście pokazywano tylko budynki i można było odnieść wrażenie, że to pustynia. Urzekły mnie Twoje zdjęcia, mnie przekonałaś w 100%. A fascynacji Stokrotki Warszawą się nie dziwię, chociaż u nas na Żoliborzu robiono zakusy na tereny zielone, by na nich stawiać kolejne budynki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTak się cieszę :) Że uwielbiasz wszystko co japońskie i że przekonałam Cię co do zieleni.
UsuńCoraz mniej wolnej ziemi pod budowę to i robią zakusy na tereny zielone. Mam nadzieję, że u Ciebie się nie udały i jednak nic nie wybudowano.
Pozdrawiam serdecznie :)
Aniu, nigdy mi nawet nie przyszło do głowy, że naród, który wymyślił i do perfekcji doprowadził cuda zwane ogrodami (nie wiedzieć czemu) japońskimi, mógłby się obejść bez zieleni w swoim otoczeniu. Nie musiałaś mnie zatem przekonywać :-) Całuski!
OdpowiedzUsuńW imieniu narodu japońskiego bardzo Ci dziękuję za uznanie ;-))
UsuńChyba coś w tym jest. Mam tylko nadzieje, że nie tylko starsze pokolenie nie może obejść się bez zieleni, bo z młodym to nic nie wiadomo, może wystaczy im zieleń wirtualna w smartfonie ;-)
Zdecydowanie Tokio nie jest betonową pustynią. Na Twoich zdjęciach doskonale to widać. Te donice z zielenią na poziomie ulic kojarzą mi się z Hiszpanią:-) Hiszpanie uwielbiają w ten sposób ukwiecać ulice, jest to nawet znak rozpoznawczy i atrakcja turystyczna niektórych miejscowości:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zupełnie nie zwróciłam na to uwagi, kiedy byłam w Barcelonie i Madrycie. A może po prostu już nie pamiętam, bo było to dosyć dawno.
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Zdecydowanie zgadzam się! Śledząc Twój blog nigdy nie ma wątpliwości, że w Tokio zieleni nie brakuje ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrawda? Zawsze ta zieleń gdzieś "się przemycała" na zdjęciach. Ale wolałam, na wszelki wypadek, napisać dodatkowy tekst o zieleni.
UsuńPozdrawiam :)
Zieleń, kwiaty można dojrzeć wszędzie, trzeba tylko dokładnie patrzeć 🌵🌴🌳🌲
OdpowiedzUsuńJestem tutaj na chwilkę, bo po operacji słabiutka jeszcze.
Chciałam zostawić podziękowanie za pamięć, życzenia, pozdrowienia 💝😀
Serdeczności zostawiam moc 🌷☕🤗
Serdecznie dziękuję, Morgano, że wpadłaś :))
UsuńOdpoczywaj, zdrowiej i ciesz się wnusiem :))
W Tokio byłam tylko raz i tylko na chwilę. Ale absolutnie nie miałam wrażenia zabetonowania! Wręcz przeciwnie. Wydawało mi się, że Japończycy koniecznie chcą upchnąć tej zieleni jak najwięcej. Choćby w pionie!
OdpowiedzUsuńPotwierdzasz teorię, że mit o betonowej pustyni stworzył ktoś, kto nigdy nie odwiedził Tokio :))
UsuńWow, nie sądziłam, że natrafię na blog o tak ciekawej treści :-)
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością postaram się zaglądać,
bo interesuję się kulturą Japonii.
Serdeczne Pozdrowienia!
Witam Cie serdecznie i cieszę się, że do mnie trafiłaś. Zajrzyj też przy okazji na mój poprzedni blog (link po lewej stronie u góry) - też o Japonii tylko mieszkałam wtedy na Shikoku.
UsuńPostaram sie przy najbliższej okazji zajrzeć do Ciebie.
Pozdrawiam :)