27 września 2019

Dwór Hatoyama


W środku miasta, otoczony bujną zielenią stoi Dwór Hatoyama (Hatoyama Hall). Jak to w Tokio, także tutaj zabudowa wokół jest gęsta, a z pobliskiego wysokiego apartamentowca można zaglądać do ogrodu i w okna pewnie też, ale obecnie rezydencja jest niezamieszkała, więc z pewnością nikt się nie przejmuje ewentualnymi podglądaczami.


Kiedy wchodzimy na teren posiadłości, nagle trafiamy do innego świata, moża poczuć się niemalże jak na wsi, z dala od zgiełku wielkiego miasta. Ta cisza ma swoją cenę. Gdyby ktoś chciał kupić posiadłość (gdyby była na sprzedaż oczywiście), za samą ziemię musiałby wyłożyć 5 mld jenów (175 mln zł).

Zacznijmy od dworu. Hatoyama to nazwisko – kim byli jego nosiciele?
Z rodu Hatoyama wywodzą się cztery pokolenia polityków: 
→ Kazuo (1856-1911) – poseł Izby Reprezentantów (niższa izba japońskiego parlamentu) w latach 1894-1911, 
→ Ichirō (1883-1959) – premier w latach 1954-1956, 
→ Iichirō (1918-1993) – minister spraw zagranicznych w latach 1976-1977, 
→ bracia Yukio (ur. 1947) – premier w latach 2009-2010 i Kunio (1948-2016) – poseł i minister. 
Budynek zaprojektowany przez wybitnego japońskiego architekta Okadę Shin’ichirō jako rezydencja w stylu zachodnim został wybudowany w 1924 roku na wzgórzu Otowa dla Ichirō Hatoyamy.
Mimo że była to prywatna rezydencja, działa się tutaj powojenna polityka, m.in. przygotowywano powstanie partii politycznej, planowano wznowienie stosunków dyplomatycznych z ZSRR.
Po 70 latach od wybudowania rezydencji podjęto decyzję o gruntownym remoncie budynku, który już dość mocno został nadgryziony zębem czasu. Podczas remontu przywrócono rezydencji pierwotny wygląd i pod nazwą Dwór Hatoyama (po jap. Hatoyama kaikan 鳩山会館) otwarto ją 1 czerwca 1996 roku.

Od bramy do budynku wspinamy się dość stromym podjazdem. Niespodziewanie wyszło słońce i zaczęło przygrzewać, więc po dotarciu na górę byłam już dość zmęczona (wiem, nie za dobrze u mnie z kondycją ;-)), a okazało się, że czekają nas jeszcze schody wejściowe – co prawda marmurowe i bardzo efektowne, ale jednak schody. O, takie właśnie:



Na parterze znajdują się dwa salony, jadalnia, oszklona weranda i nieduży pokój ze zmieniającą się co jakiś czas ekspozycją. Na piętrze znajduje się ogromny salon powstały z połączenia trzech sypialni oraz trzy pokoje poświęcone dawnym mieszkańcom: Ichirō, jego żonie Kaoru (1888-1982) oraz ich synowi Iichirō.

Salon (odbicie w lustrze)

Salon (odbicie w lustrze)

Jadalnia
W większości pomieszczeń można podziwiać witraże. Najokazalszy znajduje się nad schodami prowadzącymi na piętro. Wykonał go japoński artysta Ogawa Sanchi (1867-1928), prekursor witraży w Japonii. Ogawa podobno wzorował się na pięciopiętrowej pagodzie ze świątyni Hōryū-ji w prefekturze Nara. Czerwone fragmenty pagody wykonane są z dwóch warstw szkła co daje efekt trójwymiarowości – niestety nie udało mi się tego uchwycić na zdjęciu.





Pomieszczenia na dole są przechodnie i miały pootwierane drzwi, więc czuć było przestrzeń, a to uczucie wzmagały ogromne okna wychodzące na ogród. Zazwyczaj w takich miejscach panuje rygor przy zwiedzaniu: zakaz dotykania eksponatów, zakaz siadania na krzesłach/fotelach, zakaz fotografowania, no i obsługa zerka dość nachalnie na zwiedzających. A tutaj, pełna swoboda. Siedząc przy stole na wygodnych kanapach można się było poczuć niemalże jak u znajomych w odwiedzinach. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona i bardzo mi się to podobało. Tak się rozluźniłam, że obfotografowałam biurko w jednym z pokoi, w którym wyjątkowo obowiązywał zakaz fotografowania, a tabliczkę z tą informacją miałam pod samym nosem i wcale jej nie zauważyłam (ha!, ha!, ha!).

Biurko należące do Yasuko Hatoyamy. Popiersie Yasuko wykonane na życzenie jej ojca na pamiątkę ślubu z Iichirō.

Zbliżenie na przybory do pisania. Pojemnik po lewej służył do rozrabiania tuszu.

Na piętrze odbywała się akurat wystawa szkła artystycznego połączona ze sprzedażą. Autorem prac jest znany japoński artysta Kuroki Kuniaki (ur. 1945). Ja akurat nie znałam go wcześniej, ale muszę przyznać, że tworzy cudeńka. Kilka jego dzieł jest w posiadaniu rodziny cesarskiej. Z wielką chęcią kupiłabym to i owo, ale ceny powalają na kolana. A kiedy jeszcze wyobraziłam sobie, jak w czasie trzęsienia ziemi takie cudo rozbija się w drobny mak, to ucieszyłam się, że mnie nie stać.
Nie zrobiłam zdjęć, a chciałabym Wam pokazać te szklane wyroby. Poszukałam w internecie i znalazłam program japońskiej telewizji NHK opowiadający o artyście i prezentujący jego dzieła – „Kuniaki Kuroki: A Glass Magician”. Jest po angielsku, trwa 28 minut.

Po obejrzeniu wnętrza rezydencji czas na ogród. Posadzono w nim mnóstwo krzewów różanych, ale kwitły, a raczej już przekwitały ostatnie kwiaty, więc tylko odczytywałam z tabliczek nazwy odmian i próbowałam sobie wyobrazić jak wyglądają: np. Queen Elizabeth, Blue Moon, Evergold, Mount Shasta, Love, Christian Dior, Cleopatra, Peace. Ogrodnik wyjaśnił, że trafiłam akurat na okres pomiędzy kwitnieniami (to był początek czerwca) :(


Tak prezentuje się rezydencja widziana z ogrodu.
Widok na ogród z piętra dworu. W głębi ogród różany, ale już prawie bez kwiatów.

Balkon na piętrze.
Zbliżenie na zdobienia nad drzwiami balkonowymi.
Tuż obok, za drzewami wznoszą się wysokie apartamentowce.

Na trawniku przed domem stoją dwa pomniki. Jeden, całkiem nowy, z 2007 roku, przedstawia pierwszego właściciela domu, Ichirō Hatoyamę i jest podarunkiem od Rosji z okazji 50. rocznicy wznowienia stosunków dyplomatycznych. Wykonał go gruziński artysta Zurab Cereteli (ur. 1934).



Drugi, trochę większy, z sadzawką, w której pływają kolorowe karpie, upamiętnia Kazuo i Haruko Hatoyamów czyli rodziców Ichirō. Wykonał go japoński artysta Asakura Fumio w 1931 roku.

 



Czy zauważyliście, że w witrażach oraz innych zdobieniach domu pojawiają się gołębie? To nawiązanie do nazwiska właścicieli, Hatoyama (鳩山), które zapisuje się dwoma znakami kanji oznaczającymi gołębia i górę.

Po opuszczeniu Dworu Hatoyama pospacerowałam trochę po okolicy. Teren wokół jest dosyć górzysty. No może przesadzam, ale na pewno pagórkowaty i sporo jest stromych podejść.
Jedno z nich to Nezumi-zaka (Stromy podjazd myszy). Ma około 100 metrów długości, schody z jednej strony i poręcz po środku. A po bokach stoją domy – niektóre przepiękne, ale współczuję mieszkańcom codziennego schodzenia w dół i wspinania się pod górę w drodze powrotnej. Jak napisał Mori Ōgai (森鴎外, 1862-1922) w opowiadaniu właśnie pod tytułem „Nezumi-zaka”: po tej pochyłej drodze nie dało się zwieźć pasażera rykszą, trudno było nawet zjechać pchając pustą rykszę, a zejście pieszo, zwłaszcza tuż po deszczu, było bardzo trudne i podobno tylko myszy radziły sobie z wchodzeniem i schodzeniem. 

Nezumi-zaka widziana z dołu.
Domy przy Nezumi-zaka
Nezumi-zaka z góry. Napis na żółtym tle: Porzućmy zamiar zjeżdżania po stoku na rowerze lub motorze!


Druga taka stroma droga to Hachiman-zaka. Trochę krótsza, 90-metrowa, ze schodami i poręczą, z zakrętem w połowie.

Górny fragment Hachiman-zaka

Dolny fragment Hachiman-zaka

Jedna z refleksji, jakie nasunęły mi się po przeprowadzce do Tokio i po spacerach po mieście, jest następująca: Tokio leży na bardzo pofałdowanym terenie! I to mnie niezmiernie zdziwiło, bo kiedy mieszkałam w Tokio poprzednio, w latach 90-tych, wydawało mi się płaskie. Ale mieszkałam wtedy w innej dzielnicy i widocznie poruszałam się po innych obszarach miasta, bo nie sądzę, żeby przez te dwadzieścia parę lat ukształtowanie terenu zmieniło się na przykład pod wpływem trzęsień ziemi ;) Może po prostu pamięć mnie zawodzi.


Gdzieś pomiędzy tymi stromymi drogami natknęłam się na taki przyozdobiony dom. Od razu robi się weselej, prawda?




47 komentarzy:

  1. Faktycznie, bardzo strome uliczki, ale przy okazji niezły trening:-)
    Piękny ten dwór, witraże są jego ozdobą, drzwi wejściowe także.
    Dobrze, że odrestaurowano i można zwiedzać, lubię poznawać takie miejsca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie okoliczni mieszkańcy nie muszą już chodzić na siłownię ;-)
      Ja też lubię takie miejsca. A w tym wyjątkowo panowała przemiła atmosfera aż nie chciało sie opuszczać.

      Usuń
  2. Ładna, a nawet bardzo ładna rezydencja.Witraże prześliczne, lubię bardzo witraże o świeckiej tematyce.Zawsze marzyłam o choćby jednym oknie witrażowym- niestety pewnie zbyt słabo marzyłam i marzenie dalej jest niespełnione. Takie usytuowanie na wzgórzu dobre widokowo, ale na co dzień zbyt męczące.Ogród też piękny i tchnie spokojem.Zrobiłam dzięki Tobie piękną wycieczkę- dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z marzeniami to nigdy nic nie wiadomo, może jeszcze się spełni :)
      Właściciele tego dworu z pewnością nie musieli pieszo wchodzić tylko byli wożeni, więc nie cierpieli zbytnio z powodu usytuowania domu.
      Cieszę się, że miło spędziłaś czas :) Cała przyjemność po mojej stronie.

      Usuń
  3. Zastanawiam się nad kupnem. Mam zbędne 175 mln złotych. Hahahaha. Serio, rezydencja robi wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chwili pomyślałam, że Ty tak na serio ;)

      Usuń
    2. Nie grozi mi to póki co przynajmniej. 🙂

      Usuń
  4. Dom na "Gołębiej górze" tak będę myślała o tej przepięknej rezydencji. Szkoda, że Pan Kazuro przedstawiony jest w europejskim ubraniu. Na szczęście jego żona ma już strój narodowy. Witraże prześliczne, czy to kościelne czy świeckie, zawsze wywołują we mnie niezrozumiałą tęsknotę. Dziękuję za wycieczkę, dobrze że nie musiałam się wspinać po tych stromych ulicach, bo na pewno nie dałabym rady. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to ładnie napisałaś: Dom na gołębiej górze :)
      Mężczyźni chyba szybciej niż konbiety przejęli zachodni styl ubierania się. Współcześnie też łatwiej zobaczyć kobietę ubraną tradycyjnie niż mężczyznę.
      Miło mi, że podobała Ci się wycieczka. Ja też lubię podróżować z innymi blogerami właśnie ze względu na brak konieczności pokonywania dużych odległości czy wzniesień.
      Pozdrawiam ciepło i słonecznie :)

      Usuń
  5. Piękna, jak zawsze opowieść odległej Japonii❤️
    Piękne witraże zwróciły moją uwagę 😀
    Pozdrawiam serdecznie na miłe kolejne dni 🙋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Widzę, że witraże przyciągnęły uwagę wszystkich komentujących.
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  6. Rzeczywiście - stromo. Nie wiem, czy spacer to nie wspinaczka bardziej. :-)
    Przepiękne szkło - niezwykłe w kolorach i formie, choć nie przepadam za wazonikami czy tego typu naczyniami... jednak zachwyciło mnie bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też się nad tym zastanawiałam wchodząc ;-)
      Bardzo niezwykłe, a na żywo wyglądało niesamowicie. Oczywiście na wystawie były też i mniejsze formy, właśnie wazoniki czy kieliszki, i one mnie już tak nie zachwycały, choć były cięte w jakiś wyjątkowy sposób. Dziękuję, że zwróciłaś uwagę na to szkło :)

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, taka enklawa. Nie miałam pojęcia, że coś takiego jest w Tokio.
    Okolica (ze względu na topografię terenu) przypomina mi szwajcarskie miasta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można się natknąć na takie ciekawe miejsca podczas wędrowek po Tokio.
      O, to teraz mogę sobie leoiej wyobrazić gdzie mieszkasz :)

      Usuń
  9. A mnie najbardziej podobają się piękne drzewa i kwiaty w ogrodzie.
    Pozdrawiam Magnolio serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że lubisz drzewa. I bardzo często jak widzę jakieś ciekawe, fotografuję je myśląc o Tobie. Chyba będę kiedyś musiała zebrać te zdjęcia w jeden post :)
      Ja również serdecznie pozdrawiam Stokrotko.

      Usuń
    2. Koniecznie tak zrób. I pokaż nam najciekawsze i najpiękniejsze drzewa w Tokio...
      Serdeczności Magnolio.

      Usuń
  10. Tokio jest egzotycznym i ciekawym miastem. Lubię go zwiedzać na You Tubie nieraz całymi godzinami. W Japonii każdy metr ziemi jest ważny, stąd ta ciasnota uderza najpierwsza.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, w dobie internetu, można zwiedzać najrozmaitsze zakątki świata nie wychodząc z domu. Oj tak, ciasnota rzeczywiście jest potworna i kiedy znajdziesz sie w takim miejscu jak np. rezydencja Hatoyamów, to nagle możesz odetchnąć pełną piersią i poczuć przestrzeń (choć to też na standardy europejskie nie jest wielka posiadłość).
      Wszystkiego dobrego :)

      Usuń
  11. Jakie piękne miejsce! Bardzo podobają mi się witraże, ale szczęka mi opadła jak obejrzałam fragment filmu o Kuniaki Kuroki, prawdziwy czarodziej. Nie dziwię się, że miałaś ochotę na jedno z jego dzieł. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jak ładnie napisałaś, rzeczywiście 'prawdziwy czarodziej".
      Zupełnie się nie spodziewałam, że to takie przyjemne miejsce, bo choć sprawdziłam wcześniej gdzie idę, to jednak był to dla mnie przede wszystkim dom rodzinny polityków, a tu taka niespodzianka.
      Pozdrawiam słonecznie :)

      Usuń
  12. Co jak co ale ogród zachwycił mnie najbardziej, mogłabym tam godzinami przesiadywać i czytać książki :). Uliczki, schody też mi się podobają. Nie wiem czemu ale zawsze ciekawie się czułam w tego typu przejściach. P.s. policja już Cię szuka za fotografowanie i publikowanie zdjęć tego biurka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie i dziękuję za komentarz :)
      Tak, ogród rzeczywiście zachwyca. Tam w głębi, czego oczywiście nie widać, jest jeszcze mały zakątek różany - świetnie nadawałby się na czytanie książek, zwłaszcza gdyby chcieć schować się przed światem.
      No nie powinnam była pokazywać zdjęcia tego biurka, już po mnie ;-)

      Usuń
  13. Dzięki za wycieczkę do innego świata :) Piękna rezydencja, najbardziej podoba mi się widok z ogrodu na budynek i odwrotnie. Belki na białym suficie uwielbiam :) Witraże zwracają uwagę taką finezją, delikatnością... śliczne. Natomiast schody! o matko, tylko do podziwiania i oglądania, wchodzić kilka razy dziennie to gorsze niż było moje ursynowskie czwarte piętro bez windy przy psie i małych dzieciach ;)
    Pozdrawiam słonecznie, bo właśnie słoneczko wyjrzało zza chmur :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :)
      Masz rację, schody tylko do podziwiania, ledwo się wgramoliłam. Jejku, podziwiam i współczuję tego czwartego piętra. Ale pewnie kondycja Ci sie poprawiła :)
      Dziękuję i odwzajemniam się słoneczkiem i ciepełkiem, bo u mnie dzisiaj było 31 stopni.

      Usuń
    2. Wtedy kondycja była na najwyższym poziomie, szkoda, że to czas przeszły dawno dokonany :) Byłam młodsza niż moi chłopcy teraz :)
      31 stopni!Powiem, że zazdroszczę, u nas 12 tylko. Pewnie cieszą się ci, którzy nie lubią gorąca ale ja do nich nie należę, lubię ciepło :) Najchętniej przespałabym cały czas do wiosny :)))

      Usuń
  14. Dwór Hatoyama to kolejne miejsce z klimatem, ale ło matko! Te strome uliczki i schody sprawiają, że całość u mnie odpada w przedbiegach niestety :( Czy Japończycy w ogóle myślą coś o niepełnosprawnych?

    A imiona Ichiro i Yukio kojarzę z filmu "Karate Kid 2". Z tym, że Yukio była tam kobietą ;)))

    Pozdrawiam gorąco i zapraszam do siebie ;) Zostałaś wspomniana ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, już zajrzałam :)
      Co do niepełnosprawnych. Hmmm, wydaje mi sie, że myślą więcej niż podczas mojego poprzedniego dłuższego pobytu w latach 90-tych, ale muszę się rozejrzeć, bo jakoś nie zwracałąm na to uwagi. Wczoraj na stacji metra chciałam sie wydostać z peronu korzystając ze schodów ruchomych, ale okazało sie, że akurat te jadące do góry nie działają i trzeba było wejść pieszo zwykłymi schodami. Okazało sie, że schody zostały chwilowo wyłączone z powszechnego użycia, żeby zwieźć na peron dziewczynę poruszającą się na wóżku. Asystowali jej dwaj pracownicy stacji. Tłok był dość duży, ale nikt z wchodzących po schodach nie komentował, nie robił min, itp.
      Wiesz, z imionami japońskimi to nigdy nic nie wiadomo. Można je tworzyć dowolnie i czasami widząc tylko imię spodziewamy się kobiety, a to mężczyzna, ale w "Karate Kid 2" była YukiE :)

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie tylko pięknie tam jest, ale także Ty to pięknie opisujesz. Ponieważ Japonia, to kraj, który jest dosyć daleko na mojej liście (wiadomo, kasa:-), to z przyjemnością sobie chociaż poczytam o tym miejscu, ludziach, kulturze.
    A jak jest z bezpieczeństwem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie :) I dziękuję za miłe słowa.
      Oczywiście zdarzają się różne wypadki, ale generalnie Japonia jest bezpiecznym krajem.
      Serdecznie pozdrawiam i zapraszam do czytania :)

      Usuń
  17. Rezydencja wspaniała, chętnie się ją zwiedza nie mówiąc o mieszkaniu. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chętnie bym tam zamieszkała, ale odstraszają mnie schody i stromy podjazd. Serdecznie pozdrawiam z pochmurnego Tokio w oczekiwaniu na nadejście tajfunu.

      Usuń
  18. Proszę bardzo! Nawet czerwony dywan położono na Twoje przybycie:-) Piękne miejsce z ciekawą historią, charakterne i stylowe. I w świetnej lokalizacji. Bardzo mi się podoba ale go nie kupię, nie stać mnie;-) Podoba mi się także formuła zwiedzania, człowiek czuje się swobodnie, nie ograniczają go różne zakazy. Po okolicy również z przyjemnością powłóczyłabym się. Lubię takie wąskie biegnące w górę i w dół uliczki:-)
    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, był dywan! Jakoś nie utkwił mi w pamięci ;)
      Podsumowałaś doskonale zalety tego miejsca :) A takich uroczych wąskich uliczek góra-dół to w Twoim ulubionym miejscu pewnie masz mnóstwo. Ja też takie lubię, byle nie za strome były.
      Pozdrawiam słonecznie!

      Usuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. A ja czekam na zdjęcia. Dla mnie jedyne dostępne zwiedzanie Tokio. Miasto w czach tam mieszkającego jest ciekawsze niż fotografowane przez turystów.
    Serdeczności zasyłam

    OdpowiedzUsuń
  21. Przepraszam, zgubiłam "o" - w oczach!

    OdpowiedzUsuń
  22. Uliczki faktycznie stanowia małe wyzwanie. DZiękuję ,ze nas trochę oprowadziłaś po tej rezydencji- zachwyciły mnie w sposób szcególny witraże oraz ogród. Tokio jak widzę ma niesamowity klimat. Mam nadzieję,że pewnego dnia uda mi się je zobaczyć :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. To ja dziękuję za odwiedziny i komentarz :))
      Życzę Ci, żeby udało się zobaczyć Tokio na żywo.

      Usuń
  23. Jestem potworem, ale uwielbiam zaglądać do cudzych domów i podgladać wystrój wnętrz, w związku z tym takie muzea są dla mnie najfajniejsze. Dzięki ci bardzo za udostępnienie :-) A rybki mam bardzo podobne do tych u ciebie. Jaki świat malutki, hihihi. Przytulaski - Ewa z mycastle.video.blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że ja też lubię :)
      Masz takie kolorowe karpie? W ogródku?
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz. W najbliższym czasie zajrzę do Ciebie. Pozdrawiam :)

      Usuń