...dała mi się we znaki w tym roku. Ale wszystkie znaki
na niebie i ziemi wskazują, że deszcze odchodzą w niebyt i zaraz nastanie lato,
a raczej: wreszcie nadejdą dni pełne słońca.
Pora deszczowa trwa zazwyczaj około półtora miesiąca.
Zaczyna się na początku maja na Okinawie i potem front deszczowy wędruje na
północ Japonii do regionu Tōhoku na wyspie Honshū, gdzie dociera w połowie
czerwca. Wyspie Hokkaidō oszczędzono pory deszczowej. W Tokio to okres od 8
czerwca do 21 lipca. Mniej więcej, bo nie działa to jak w zegarku i zdarzają
się czasami dość spore odchylenia. Na przykład w zeszłym roku pora deszczowa
trwała tutaj zaledwie 23 dni - od 6 do 29 czerwca.
Przez ostatnie dwa lata mieszkałam na Shikoku jakieś 800
km na południe od Tokio i w moim malutkim nadmorskim miasteczku praktycznie
pora deszczowa nie istniała. Owszem ogłaszano jej początek i koniec, ale padało
rzadko, a jeśli już to w niewielkich ilościach. Jedynie wilgotność wzrastała
niemiłosiernie.
A tutaj w Tokio nie dość, że podczas pory deszczowej
deszcze padają (dziwne, prawda? ;-)), to dodatkowo tegoroczna była wyjątkowo
ciężka i ustanowiła dwa nowe rekordy. Po raz pierwszy od 31 lat przez 20 dni
pod rząd słońce świeciło mniej niż trzy godziny dziennie. A skoro brakuje
słońca, to i temperatura powietrza nie rośnie, więc drugi rekord: po raz
pierwszy od 26 lat przez 8 dni pod rząd najwyższa temperatura w ciągu dnia nie
przekroczyła 25 stopni. Czasami było nawet zimno, aż wyciągnęłam polar schowany
już razem z zimowymi ubraniami. Średnie lipcowe temperatury to zazwyczaj 26-28
stopni.
Z niskich temperatur byłam nawet zadowolona, bo nie
przepadam za upałami. Ale brak słońca, i to przez tyle dni, wywołał u mnie „depresję
pory deszczowej”. Próbowałam pisać nowe posty na bloga, ale zupełnie mi nie
szło.
Poza tym, pora deszczowa to nie tylko chmury i deszcz. Do
tego dochodzi wysoka wilgotność powietrza, która sprawia, że pranie nie schnie,
a w mieszkaniu zaczyna panoszyć się pleśń. Gdzie może się pojawić? Praktycznie
wszędzie. W łazience wiadomo, wilgotno jest, ale też w szafach (pleśnieją
ubrania), na ścianach czy na matach tatami pod futonami. Cieszę sie, że
mieszkam w nowym budynku i na razie (odpukać!) nie mam większych problemów z
pleśnią, ale muszę na co dzień dbać, żeby się nie przyplątała.
W japońskiej łazience wydzielone jest pomieszczenie z
wanną i prysznicem, w którym można zalewać podłogę – prysznic bierze się poza
wanną, a wanna służy do zanurzenia się w gorącej wodzie i zrelaksowania. Po
takich ablucjach, za każdym razem trzeba osuszyć pomieszczenie (przydatne są
ściągaczka do wody i wentylacja), a raz na jakiś czas skorzystać z pomocy
środków usuwających pleśń.
Pleśń na ścianach może pojawić się na przykład za
szafami, jeśli stoją dosunięte do ściany na styk i brak przepływu powietrza.
A co to są te futony? To materace do spania na podłodze
wyłożonej matami tatami. Na dzień futon usuwamy i uzyskujemy dodatkową
przestrzeń, o której w przypadku łóżek moglibyśmy tylko pomarzyć. Ja akurat nie
mam pokoju z taką podłogą, ale chciałam spać na futonie, nie w łóżku.
Wystarczyło kupić specjalne przenośne maty tatami ze stelażem i sprawa
załatwiona, tyle że doszedł mi dodatkowy obowiązek – wietrzenie futonów i
tatami. Staram się to robić co drugi-trzeci dzień i może dzięki temu po ponad
dwóch latach użytkowania tatami nadal bardzo ładnie pachną trawą igusa (sit
rozpierzchły), z której są wykonane. Niestety w czasie deszczu takie wietrzenie
jest mało efektywne, bo nie można wystawić materaców na słońce, ale lepsze to niż
pozostawienie ich na tatami przez wiele dni.
Z praniem, a właściwie suszeniem też jest problem. Powieszone tak po prostu w pokoju nie schnie, a
jeśli nawet, to trwa to bardzo długo i pojawia się zapaszek pleśni. W sklepach
sprzedają co prawda specjalne proszki do prania do suszenia wewnątrz, które
mają likwidować ten zapaszek, ale według mnie działają średnio, albo nie
trafiłam jeszcze na ten dobry.
W tym roku uratował mnie świetny system wentylacji jaki mamy w nowym mieszkaniu w łazience. Tuż po przeprowadzce byłam bardzo sceptycznie do niego nastawiona, zakładałam, że te różne funkcje – suszenia, wietrzenia mocnego i standardowego, ogrzewania (przydatne zimą), chłodzenia (na lato) – tylko tak szumnie brzmią, a rzeczywiste działanie będzie do niczego. No i muszę zwrócić honor. Działa i to jak!
A wiecie, że szybkość schnięcia prania zależy od sposobu
powieszenia? Na przykład ręczniki powieszone na drążku tak na równo (z każdej
strony zwisa pół ręcznika) schną bardzo długo. Lepiej powiesić na prostokątnym
wieszaku z klipsami za dłuższy bok dookoła wieszaka zostawiając przerwę między
końcami lub za dłuższy bok w harmonijkę - schną o wiele szybciej. Zerknijcie na
poniższe rysunki (znalezione w internecie).
A żeby nie kończyć tak minorowo, spójrzmy na porę deszczową z innej strony: możemy na przykład nacieszyć oczy bujną zielenią, o głębokich
mocnych barwach, jak w świątyni Saikōji.
Witaj Magnolio!
OdpowiedzUsuńNarzekasz na nadmiar deszczu i związaną z tym wilgość i pleść.
A u nas w Polsce tego deszczu jest za mało. Wysychają rzeki. Nawet Wisła w Warszawie stała się bardzo płytka.
Dziękuję za ciekawy tekst.
Pozdrawiam serdecznie.
To ja dziękuję za odwiedziny :)
UsuńChętnie bym Wam tego deszczu trochę wysłała, gdyby było to możliwe. O Wiśle czytałam, że ledwie 40 cm wody. Pewnie znowu jakieś skarby się pojawią na dnie.
Pozdrawiam :)
O matko - jakby ten deszcz bardzo się przydał u nas. Susza wycina w pień zieloność - warzywa i owoce, drzewa schną i aż boli serce kiedy każdego dnia widzę coraz większe połacie wysuszonej zieleni. Wczoraj było 32 stopnie w cieniu, dziś ma być koło 36... Tu gdzie mieszkam - w mieście pełnym rzek - w tym roku było bardzo niewiele deszczu - czasem pojawia się burza, która po 10 minutach wyparowuje i ziemia znowu wygląda jak pustynia.
OdpowiedzUsuńNiepokojące to jest bardzo... Pora deszczowa - jaka szkoda, że w Polsce jej brak.
Jejku, przykro czytać. Pogoda na świecie wariuje. W Japonii na Kiusiu (wyspa na południu) padały rekordowe ulewne deszcze, które nie tylko zalewają wszystko, ale też powodują obsuwanie się terenu. Chetnie bym podesłała trochę tego deszczu do Polski.
UsuńU nas sucho strasznie, ale też nie wiem czy zamieniłabym sie na takie deszcze.
OdpowiedzUsuńPamiętam wyjazdy z rodzicami w Bory Tucholskie i gdy tam padało kilka dni, spaliśmy w wilgotnej pościeli, buty przemoczone, o praniu nie było mowy.
Najlepszy jest klimat umiarkowany, ale przy obecnych anomaliach pogodowych nie wiem czy jeszcze taki istnieje...
Ja też nie wiem co lepsze; deszcze czy susza. Raczej ani jedno, ani drugie. A klimat ostatnio wariuje na całym świecie.
UsuńW czasie wakacji takie przemoczenie może stanowić nawet jakąś atrakcję, ale tak na co dzień, w normalnym życiu, to już nie.
Nie ma sprawiedliwości w naturze- Europa ogólnie rzecz biorąc stepowieje, Wisła na wysokości Warszawy osiągnęła zawrotną głębokość 40 cm (oprócz tych miejsc, gdzie są głębokie i niespodziewane dziury w dnie), w Berlinie deszcz zaczyna być atrakcją, a u Ciebie "pada i pleśnieje". Mam stojącą suszarkę, która może pomieścić wkład 3 pralek, ale gdy chcę szybko wszystko osuszyć to wieszam wszystko na dwóch poprzeczkach a nie na jednej, by był przepływ powietrza i wtedy wszystko szybko schnie, ale mieści się wtedy zawartość tylko jednej pralki.
OdpowiedzUsuńI znowu wróciły upały, ale (odpukać) wczoraj w Berlinie nie doszły do zapowiadanej temperatury 36 stopni, było tylko 30 i na szczęście nawet był jakiś wiaterek. Tu też właściwie słońca nie za wiele, jak na lato.
Życzę suchszego lata i suchego ciepełka.
Oj, nie ma, Anabell, nie ma. Ponarzekałam sobie na moją porę deszczową, ale to nic przy ulewnych deszczach na Kiusiu na południu Japonii. Lało tak, jak jeszcze nigdy dotąd. A tutaj deszcze oprócz powodzi powodują obsuwanie się ziemi (tereny górzyste w większości). Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak wyglądały domy tamtejszych ludzi, jesli w ogóle przetrwały.
UsuńWidzę, że znasz się na suszeniu ;-)
A Tobie życzę niezbyt wysokich temperatur i słoneczka.
O matko! Chyba nie przeżyłabym takiej pory deszczowej;-) Wilgoć i chłód to zabójstwo dla moich stawów. Wiesz, że jestem ciepłolubna i dobrze znoszę nawet bardzo wysokie temperatury:-)
OdpowiedzUsuńAle wiem, że to co teraz wyprawia się u nas w pogodzie-afrykańskie upały i długotrwała susza- nie jest normalne, a umiarkowany i chłodny klimat Polski to już przeszłość. Tak, jak inni czekam na deszcz... W prognozach ciągle o nim mówią, w rzeczywistości od bardzo dawna nie spadła nawet kropla. Może dzisiaj?
Pozdrawiam serdecznie!
Deszczu juz Ci nie podeślę, bo od wczoraj mamy słońce, dużo słońca ;-)
UsuńA tak na poważnie, to klimat zwariował na całym świecie i pewnie z roku na rok czekają nas coraz to nowsze anomalie pogodowe, raczej niemiłe.
Ja za upałami nie przepadam, ale po tej długiej i uciążliwej porze deszczowej buzia sama mi się uśmiecha do słońca i tego ciepła.
Pozdrawiam :)
A u nas nadal deszczu, jak na lekarstwo. A zapowiadają kolejne upały.
OdpowiedzUsuńDrożyzna owoców, warzyw, ech...
Przyroda usycha, samopoczucie ludzi kiepskie.
Najlepszy wszędzie byłby umiar, ale to tylko marzenie wielu!
Najserdeczniej pozdrawiam:)
U Was upały, u nas deszcze. Już sie na szczęście skończyły, ale na południu Japonii ulewy spowodowały kataklizm. Warzywa u mnie też podrożały, z powodu deszczów i niskich temperatur. Chyba rzeczywiście o umiarze możemy juz tylko pomarzyć.
UsuńPozdrawiam :)
Kochana
UsuńNie wiem, co się dzieje, ale nie wyświetlają się na blogu moje najnowsze posty.
Zatem zapraszam na Twoje wspominki z dzieciństwa, bo taki był ostatni temat:)
Deszczyku troszkę wczoraj było, na szczęście bez burzy:)
Miłego dnia:)
Rzeczywiście, coś się popsuło :(
UsuńDziękuję za wiadomość, już Cię odwiedziłam :)
Zastanawiam się tylko Mokuren, skąd ja to wszystko znam. Olśnienie nagle na mnie spadło. U mnie tez pora deszczowa, która poprzednie ma pod sobą. Dziś zobaczyłem po raz pierwszy od tygodnia słońce. No i radość o poranku bo mam tak jak u Ciebie. U mnie teraz środek zimy, mimo to zielono dookoła a slonce dzisiaj było dodatkowym bonusy,
OdpowiedzUsuńSłońce po tygodniu chmur i deszczu to naprawdę ogromna radość.
UsuńNiech Ci świeci słoneczko coraz częściej :)
Tym co pragną deszczu, jego właśnie życzę. Spragnionych słońca-niech im świeci najmocniej.Sobie życzyłabym lepszego nastroju. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW takim razei ślę do Ciebie zyczenia lepszego nastroju i dobrego humoru :))
UsuńTyyyy.... daaaaaj trochę tej pory deszczowej! O_O U nas są rekordy w upałach, całe dnie nie wychodzę z domu, bo nie ma czym oddychać, masakra jest dosłownie. Muchy mdleją z tego gorąca, nic w powietrzu nie lata. Prawie czterdzieści stopni wczoraj było.
OdpowiedzUsuńKiedy pada mam taką wenę, że można by na niej zarabiać (gdyby faktycznie było można). Maluję piszę, rysuję, wszystko mogę wtedy robić. Pobudzona jestem, świetnie się czuję. Za to teraz jestem padaka i cały czas spać mi się chce.
Może odwilżacz by pomógł w tym okresie? Znajoma z Anglii mówiła, że musiała kupić, bo też jej pleśń zaczęła wchodzić do mieszkania.
Fajnie, że opowiedziałaś nam o spaniu. Nie wiedziałam o tych matach kompletnie nic.
A do suszenia może... farelka zwykła by była pomocna? Dawno temu kiedy byłam mała i mieszkaliśmy w starym budownictwie na parterze, tylko w ten sposób można było wysuszyć pranie w mieszkaniu. Stawiając pod nim farelkę.
Ciekawe z tym wieszaniem prania.
Też lubię te głębokie kolory zieleni podczas deszczu. :)
Dałabym z wielką chęcia, ale choć oficjalnie jeszcze nie ogłoszono, to już po porze deszczowej, świeci słońce, dużo słońca. Temperatury jeszcze nie rekordowe, ale niestety, zaczęły się upały i wysoka wilgotność. Choć, na razie (odpukać!!!) znoszę je lepiej niż na Shikoku. Dobrze że mam klimatyzację, bo bym padła.
UsuńOdwilżacze tutaj mamy różnego rodzaju, nawet klimatyzator ma taką funkcję. Ale na przykłąd ręczniki czy ściereczki kuchenne najlepiej jest wysuszyć po prostu na słońcu.
Prawda, ładnie zieleń wygląda podczas deszczu.
Dziekuje :)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko deszczowi - wręcz bardzo go lubię i rozumiem, że jest potrzebny. Ale nie wiem, jak zdołałbym przeżyć tak długą i intensywną porę deszczową jak w Japonii :D Niemniej jednak ta soczysta zieleń tuż po...i jeszcze jakie powietrze musi być wtedy rześkie... To jest piękne :)
OdpowiedzUsuńZ tym deszczem, to jak ze wszystkim - umiar wskazany ;-)
OdpowiedzUsuńRozczaruje Cię: nawet po deszczu powietrze wcale nie jest rześkie - no w każdym razie podczas pory deszczowej i lata. Ale zieleń, rzeczywiście jest zachwycająca.
Taki polski listopad, tyle że u nas i wieje, i przenikliwe zimno. Słońca nie widzimy praktycznie do wiosny, jeśli wyjdzie zza ołowianych chmur, to niskie, nad horyzontem i nie grzeje, niestety. Z tą wilgotnością walczyłyśmy na mazurskim obozie. Parne powietrze powodowało taką wilgotność, że rano nasze ubrania nie nadawały się do noszenia, dlatego wkładałyśmy pod prześcieradła i na nich spałyśmy, podobnie z ręcznikami. Spróbuj kupić ręczniki z mikrofibry, takie, jakich używają sportowcy. Szybko schną i nie nasiąkają, jak bawełniane.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
O, nie znałam tego patentu na spanie na ubraniach ;-)
UsuńDzięki za podpowiedź z mikrofibrą. Poszukam.
Pozdrawiam słonecznie (bo już pora deszczowa minęła)
You have a wonderful blog! The topics you write about are very close to me. Thank you for sharing your thoughts!
OdpowiedzUsuńI follow you through GFC! If you want, go to my blog :)
MY NEW POST: BAG OF YOUR DREAMS ♥♥♥
Thank you!
UsuńDobre są pralko-suszarki, albo same suszarki takie co wyglądają jak pralki, ale trzeba mieć miejsce no i to kosztuje. Ja też wieszam pranie przez dwa drążki, zwłaszcza grubsze rzeczy :).
OdpowiedzUsuńA z tym klimatem to masakra, sama nie wiem czy lepszy upał czy pora deszczowa... najlepiej byłoby tak po równo...
Witam Cię serdecznie :))
UsuńNa pralke i suszarkę nie mam miejsca, a pralko-suszarki sa potwornie drogie tutaj :( Na szczęście pora deszczowa i problemy z suszeniem to tylko miesiąc-półtora, a w pozostałe miesiące bardzo dużo mamy dni słonecznych, więc problem znika.
No, z klimatem masakra, ale teraz i w Europie klimat wariuje. Ostatnio dostrzegłam sens istnienia pory deszczowej. Bez niej radość z lata, słońca i upałów nie byłaby taka wielka. A piszę to ja, osoba nieznosząca japońskiego lata.
Oj moje stawy chyba nie polubiłyby pory deszczowej i tej wszechobecnej wilgoci...
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy osoby cierpiące na choroby stawów mają tutaj jakieś sposoby na tę wilgoć. Spróbuję poszukać...
Usuńja bardzo nie lubię deszczowych dni
OdpowiedzUsuń